"W dzisiejszym meczu, jak i całym turnieju, nauczyłem się tego, że stać mnie na wiele i nie mogę się poddawać. Niestety, wciąż nie udaje mi się znaleźć sponsora, który sfinansowałby dalszy rozwój kariery; wszystkie dotychczasowe rozmowy kończą się niczym. Choćby żeby spokojnie myśleć o przyszłym sezonie potrzebuję mniej więcej 150 tysięcy złotych" - powiedział Janowicz, który wystąpił w Szczecinie z "dziką kartą". "Miałem propozycję zmiany obywatelstwa i przeniesienia się do Kataru, ale odmówiłem, bo to wiązałoby się też ze zmianą religii. Miałem też możliwość kilkumiesięcznych treningów w Ameryce, na Florydzie. Jeśli nie uda mi się znaleźć sponsora, to być może będę musiał wyprowadzić się z kraju" - dodał. Janowicz związany jest z agencją menedżerską Best, która wcześniej nazywała się SFX, ale ta współpraca nie gwarantuje mu pieniędzy na zagraniczne starty. "Agencja może mi czasem zapewnić "dziką kartę" do jakiegoś turnieju, ale nie zapewni pieniędzy na taki wyjazd. Na razie, czyli od samego początku, cały ciężar finansowania spada na moich rodziców, a ci robią, co mogą" - nadmienił tenisista z Łodzi, którego największym atutem w grze jest mocny serwis. W sobotę jednak sposób na to zagranie znalazł Florent Serra, który nie miał większych problemów z jego odbiorem i skutecznie przejmował inicjatywę w grze zaraz po returnie. "Szkoda, że nie wykorzystałem kilku szans na przełamanie, jakie miałem w pierwszym secie. Szczególnie żałuję, że nie udało mi się w nim wyjść na 2:0, bo to być może trochę zdeprymowałoby mojego rywala i gra potoczyłaby się inaczej" - ocenił. Polak zdobył swój serwis na otwarcie meczu, ale później przegrał pięć kolejnych gemów. Przy stanie 5:1 ponownie utrzymał podanie, jednak nie zdołał wytrącić z rytmu Serry, który w drugim secie wyszedł od razu na 4:0, zanim oddał rywalowi jedynego gema w tej partii. "Dzisiaj dobrze serwowałem i dzięki temu od razu przejmowałem inicjatywę w grze, a to ułatwiało prowadzenie meczu. Jutro będzie zupełnie inny mecz. Montanes serwuje lżej, ale za to piłka jest bardziej rotowana, więc return nie da żadnej przewagi, a jedynie będzie rozpoczynał długie wymiany" -powiedział Serra, który po raz drugi zmierzy się z Hiszpanem Albertem Montanesem (nr 1.). "Przed trzema laty spotkaliśmy się w półfinale mniejszego challangera w Lugano, na korcie ziemnym. Przegrałem wtedy w trzech setach" - przypomniał Francuz. Montanes wyeliminował w pierwszym sobotnim półfinale 3:6, 6:1, 6:4 Łukasza Kubota. "Szkoda szansy, bo dzisiaj Montanes faktycznie był w moim zasięgu, ale w drugim i trzecim secie popełniałem zbyt wiele błędów. Jestem na siebie zły, bo przy moim dużym doświadczeniu tenisowym, nie osiągnąłem dziś tego co chciałem. Oczywiście on jest znacznie wyżej ode mnie, około 60. miejsca w ATP, ale dzisiejszy mecz pokazał, że spokojnie mogę z takimi zawodnikami grać. Porażka będzie mnie długo bolała, ale uważam, że pozostawiam po sobie dobre wrażenie. Zwłaszcza Hiszpanie będą teraz inaczej na mnie patrzeć" - podsumował swój występ Kubot. "Takie mecze, zwłaszcza grane w Polsce, gdzie ma się za sobą tyle ludzi, bolą długo. Cały czas te porażki są w mojej głowie, tą dzisiejszą też będę za rok czy dwa pamiętać. Można oczywiście gdybać, jak wszystko mogłoby się potoczyć. Gdyby dziś było lepiej, mógłbym być ok. 140-150 miejsca w rankingu. To dałoby mi pewność siebie i okazję do pójścia za ciosem" - dodał. Wyniki meczów 1/2 finału gry pojedynczej: Albert Montanes (Hiszpania,1)- Łukasz Kubot (Polska) 3:6,6:1,6:4 Florent Serra (Francja,2) - Jerzy Janowicz (Polska) 6:2, 6:1