Djoković w niedzielnym finale zmierzy się z Hiszpanem Rafaelem Nadalem, który pokonał go w decydującym meczu w Paryżu w 2012 roku. Ośmiokrotny zwycięzca tej imprezy łatwo wyeliminował Szkota Andy'ego Murraya, wygrywając 6:3, 6:2, 6:1. Jeśli Serb pokona obrońcę trofeum, to zastąpi go na pozycji lidera rankingu ATP. W dwóch pierwszych setach przewaga Djokovicia nie podlegała dyskusji, ale w kolejnej do gry wrócił Gulbis. Do połowy czwartej partii Łotysz toczył wyrównaną walkę z wyżej notowanym rywalem. O tym, że nie wszystko szło po myśli Serba, świadczyć może chociażby fakt, że po jednej z akcji zniszczył rakietę, uderzając nią ze złością o kort. Później jednak przeważyło jego doświadczenie, a do tego przeciwnikowi jakby nieco zabrakło sił. - Po dzisiejszym spotkaniu mogę powiedzieć, że parę elementów wymaga poprawki. Ale gramy już 10. dzień. Warunki też nie były dziś łatwe, stąd problemy z utrzymaniem koncentracji. Było dziś sporo długich wymian. W końcówce udało mi się znaleźć właściwy rytm. Cieszę się, że wygrałem w czterech setach, bo Bóg raczy wiedzieć, jakby się to skończyło, gdyby doszło do piątej partii - analizował później Djoković. Zadowolony z poziomu zaprezentowanego w piątek nie był również Gulbis. - W moim przypadku dały znać o sobie nerwy. Nigdy wcześniej nie grałem w meczu takiej rangi, więc to normalne. Mam nadzieję, że to doświadczenie zaprocentuje w przyszłości - podkreślił 25-letni zawodnik. Było to szóste spotkanie tych zawodników, którzy znają i przyjaźnią się od wielu lat. Po raz piąty lepszy był tenisista z Belgradu. Pierwszy raz zmierzyli się sześć lat temu właśnie podczas Rolanda Garrosa. Wówczas także górą był Djoković. Tamten wynik był dotychczas najlepszym osiągnięciem Gulbisa w Wielkim Szlemie. Djoković ma w dorobku sześć triumfów w Wielkim Szlemie. Gdyby udało mu się to w tym roku, stałby się ósmym zawodnikiem w historii, który wygrał każdy z czterech turniejów najwyższej rangi. Rozstawiony z numerem pierwszym Nadal nie miał większych trudności z pokonaniem Murraya, turniejowej "siódemki". 27-letni Szkot mógł odczuwać jednak większe zmęczenie od starszego o rok rywala. Hiszpan w pięciu poprzednich spotkaniach w Paryżu stracił tylko seta. Brytyjczyk ma za sobą m.in. dwa pięciosetowe pojedynki. - To był dla mnie bardzo, ale to bardzo kiepski dzień. Jestem sfrustrowany, bo chciałem zagrać lepiej. Popełniłem wiele błędów, posyłałem piłkę w siatkę i było coraz gorzej. Ogólnie zaliczyłem dobry turniej, ale jestem rozczarowany dzisiejszym występem. +Rafa+ zagrał za to znakomicie. Świetnie zagrywał, niemal się nie mylił. Dużo kłopotów sprawiał mi dziś jego forehand. Wiele razy trafiał też tuż przy linii - podkreślił Murray. W piątek nie miał on ani jednej okazji na zanotowanie przełamania. Tenisista z Majorki wykorzystał wszystkie sześć swoich szans na "breaka". Po meczu nie ukrywał zadowolenia ze swojej gry. Ocenił, że był to jeden z jego najlepszych meczów w historii występów na kortach im. Rolanda Garrosa. W piątek wygrał 15. z 20 pojedynków stoczonych z młodszym o roku Szkotem. W półfinale French Open spotkali się także cztery lata temu i wówczas także lepszy był lider światowego rankingu. Murray jeszcze nigdy nie dotarł do finału zmagań w Paryżu. Ubiegłoroczną edycję imprezy opuścił z powodu kontuzji pleców. - Przede mną jeszcze sporo pracy zanim wygram tę imprezę. Spróbuję jak najszybciej zapomnieć o piątkowym meczu i skupić się na kolejnym etapie sezonu - zmaganiach na kortach ziemnych. To moja ulubiona nawierzchnia - zaznaczył. Triumfatora ubiegłorocznego Wimbledonu spytano, czy do tegorocznej edycji turnieju (zaczyna się 23 czerwca) przystąpi już z nowym szkoleniowcem. W marcu, po dwóch latach, zakończył współpracę z Amerykaninem czeskiego pochodzenia Ivanem Lendlem. - Nie wiem, czy coś się zmieni w tym temacie do tego czasu. Na razie sytuacja wygląda tak samo jak przed Roland Garros - odpadł Murray. Nadal, który we wtorek świętował 28. urodziny, wciąż śrubuje rekord kolejnych zwycięstw w tym turnieju. W środę wygrał 34. mecz z rzędu. W finale zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa wystąpi zaś piąty kolejny rok. Jego bilans spotkań w tej imprezie to 65-1 (wygrywał w latach 2005-08 i 2010-13). Żaden inny zawodnik nie może pochwalić się podobnym osiągnięciem. Jego jedyną porażką w paryskim turnieju pozostaje przegrany w 2009 roku mecz 1/8 finału ze Szwedem Robinem Soederlingiem. W niedzielę 20. raz wystąpi w finale turnieju wielkoszlemowego. Zmierzy się w nim z rozstawionym z numerem drugim Djokoviciem, który w piątek wygrał z Łotyszem Ernestsem Gulbisem (18.). Będzie to ich 32. pojedynek. Na razie korzystniejszy bilans - 22-19 - ma Hiszpan. Atutem Serba jest to, że wygrał cztery z ich ostatnich meczów, w tym majowy finał turnieju w Rzymie. Ale zawodnik z Majorki zwyciężył w pięciu spotkaniach, które rozegrali dotychczas we French Open (ćwierćfinał 2006, półfinał 2007-08 i 2013 oraz finał 2012). - Dla niego występ w finale to nic nowego. Ma motywację, by wygrać pierwszy raz w karierze Roland Garros. Ale też z tego powodu będzie ciążyć na nim presja - analizował sytuację Djokovicia Nadal. 28-letniego Hiszpana dzieli już tylko krok od piątego z rzędu triumfu we French Open, czego nie udało się dokonać jeszcze żadnemu tenisiście. Byłoby to też jego 14. zwycięstwo w imprezie wielkoszlemowej. W klasyfikacji wszech czasów zrównałby się wówczas z drugim na liście Amerykaninem Pete'em Samprasem. Prowadzi - z 17 tytułami - Szwajcar Roger Federer. Stawką tego pojedynku będzie również pozycja lidera w rankingu ATP. Półfinały: Novak Djoković (Serbia, 2.) - Ernsest Gulbis (Łotwa, 18.) 6:3, 6:3, 3:6, 6:3 Rafael Nadal (Hiszpania, 1.) - Andy Murray (W. Brytania, 7.) 6:3, 6:2, 6:1