- Należy chyba docenić i to bardzo, że tak dążył uparcie do zrealizowania swojego celu, którym była czołowa setka, a w tej chwili już jest w pięćdziesiątce. Nawet pewnie nie zauważył, kiedy wszedł do niej i raczej widzę, że nikt tego nie zauważył, bo teraz są igrzyska. Tak naprawdę zniknęło gdzieś w medialnym przekazie, że polski tenisista jest w pierwszej 50-tce na świecie - powiedział szef działu szkolenia w Polskim Związku Tenisowym Wojciech Andrzejewski. W kwietniu ubiegłego roku w Belgradzie Kubot po raz pierwszy w karierze wystąpił w finale turnieju rangi ATP Tour, a przegrał wówczas z Serbem Novakiem Djokovicem. Za dwa miesiące będzie bronił punktów wywalczonych w tej imprezie, ale może być spokojny, bowiem przed tygodniem powtórzył ten wynik w brazylijskim Costa do Sauipe, gdzie musiał uznać wyższość Hiszpana Juana Carlosa Ferrero. - Tak naprawdę wydaje mi się, że w najbliższym okresie Łukasz jest w stanie jeszcze zrobić skok do przodu, bo nic mu specjalnie nie zagraża. Turniej w Belgradzie to jest jeszcze przyszłość, także jeszcze tutaj może nas spotkać szereg dobrych rzeczy. Ja mam tylko nadzieję, że uda mu się w umiejętny sposób pogodzić grę pojedynczą z podwójną. Przy tego typu obciążeniach, że gra dwa finały turnieju jednego dnia, niestety w którymś momencie to się musi skończyć zmęczeniem, albo - odpukać - kontuzją. Jeżeli wszystko pójdzie w odpowiednim kierunku i jeśli umiejętnie jedno z drugim połączy, to jest w stanie jeszcze awansować w rankingu - dodał Andrzejewski. W ostatnią niedzielę Polak w Costa do Sauipe przegrał finał singla, a po odpoczynku również finał debla, razem z Oliverem Marachem. Wcześniej Z Austriakiem grał sporadycznie, ale przez cały ubiegły sezon występowali razem i zakwalifikowali się do kończącego rok turnieju ATP World Tour Finals w hali O2 w Londynie. - Łukasz ostatnio nie miał żadnego urazu czy kontuzji, zna dobrze własne ciało bardzo dobrze, bo już jest bardzo doświadczonym tenisistą. Dlatego sadzę, że będzie realizował swój plan, o którym mówił na początku roku. Jeśli będzie mu się wiodło w singlu, to będzie się koncentrował głównie na nim, a debel będzie drugoplanowy. Myślę, że w okolicach amerykańskich turniejów, czyli w lecie, będzie wybierał drogę, która będzie dla niego ważniejsza - powiedział kapitan tenisowej reprezentacji Polski Radosław Szymanik. - Czemu to wszystko zawdzięcza? O to trzeba byłoby zapytać Łukasza i jego trenerów, z którymi pracuje na co dzień. Patrząc z boku, to gra Łukasza jest na pewno na 50-tkę ATP. Myślę, że brakowało mu przekonania i pewności siebie do końca, że takie wyniki może osiągać. Bo patrząc tylko na jesień: potrafił ograć Roddicka i nie zamknął meczu z Wawrinką, gdzie zdecydowanie lepiej grał od niego. Brakło mu takich małych rzeczy, który nie da się wytrenować na korcie, tylko trzeba je przełamać w sobie podczas ważnego meczu - dodał Szymanik. W ubiegłym roku Kubot pokonał m.in. Amerykanina Andy'ego Roddicka, Rosjanina Igora Andriejewa, Chorwata Ivo Karlovicia i Marcosa Baghdatisa z Cypru. W ostatnich miesiącach coraz lepiej spisuje się także Michał Przysiężny, który od jesieni awansował z siódmej setki na 142. miejsce na świecie, jakie osiągnął w poniedziałek. - Już za chwilę może się okazać, że dwóch Polaków będzie w setce. Przez lata wszyscy walczyli, żeby był jeden Polak, mówiło się o tragedii narodowej. Teraz widać po wynikach, że Michał Przysiężny ma potencjał, żeby wejść do pierwszej setki i myślę, że tak się stanie. Jeśli mu zdrowie na to pozwoli, a na szczęście nie ma od dłuższego czasu żadnych dolegliwości, to w tej pierwszej setce będzie i myślę, że to się stanie w ciągu najbliższego pół roku. O tym jestem przekonany - podkreślił Andrzejewski. - Oczywiście czeka w kolejce jeszcze Jurek Janowicz, który na razie drepcze w miejscu. To jest trochę niepokojące, bo dość długo to się dzieje, ale to też jest zawodnik, który ma potencjał, by się w tej pierwszej setce znaleźć. Czy to się stanie w tym roku nie wiem. Nie będę wróżył - dodał. 19-letni Janowicz jest jednym z najbardziej obiecujących zawodników młodego pokolenia. Jego trenerem jest Fin Kim Tiilikainen.