Co tak wkurzyło naszego najlepszego tenisistę? Powód wydawał się błahy, ale ma swoje korzenie w przeszłości. Tomaszewski zapytał Janowicza, czy zbyt szybko nie daje się wyprowadzić z równowagi i, czy nie byłoby lepiej, gdyby bardziej koncentrował się przy rozgrywaniu kluczowych piłek. Wkurzony Jerzyk wziął mikrofon w dłoń i powiedział. - Nie będę odpowiadał, bo pan jest moim pseudoprzyjacielem. Było to niegrzeczne, ale Jerzyk wciąż nie zapomniał urazy, jaką ma do tenisowego komentatora. Chodzi o sytuację sprzed roku, kiedy Janowicz przegrał w pierwszej rundzie tenisowego turnieju z niżej notowanym Thomasem Belluccim 6:7(5), 6:3, 3:6. Łodzianin dał wtedy prawdziwą szkołę. Wykłócał się z sędziami, krzyczał, domagał się wyrzucenia z trybun nieprzychylnych mu kibiców i rzucał rakietą. Po meczu Tomaszewski zasugerował na swoim blogu, że Jerzyk powinien trzymać nerwy na wodzy i nie wdawać się w dyskusje z sędziami, bo tak daleko nie zajedzie. Będzie mu ciężko znaleźć sponsorów i odnaleźć się w tenisowym świecie. Janowicz przyjął radę starszego od niego o ponad 30 lat dziennikarza jako atak i śmiertelnie się obraził. A do tego pokazał, że oprócz lekcji tenisa powinien też podszkolić się z dobrych manier. Później Jerzyk dał popis, kiedy jeden z dziennikarzy spytał kapitana Radosława Szymanika, czy spodziewał się, że po dwóch meczach "Biało-czerwoni" będą przegrywać 0-2. - Co to w ogóle jest za pytanie? - wypalił Janowicz. Po chwili jednak trochę ochłonął i dał dojść do głosu Szymanikowi. - Ten wynik to dla mnie zaskoczenie. Na treningach wszystko wyglądało super. Szczerze mówiąc, myślałem, że będziemy prowadzić 2-0. Wynik jest odwrotny, ale nie składamy broni - powiedział już na spokojnie kapitan naszej kadry. Podczas pomeczowego spotkania z dziennikarzami Janowicz nie potrafił otrząsnąć się z porażki. - Będę potrzebował jeszcze paru godzin, żeby przeanalizować to spotkanie. Był to bardzo dziwny wieczór. Ciężko pracowałem przed tym meczem, czułem się nieźle, ale zdawało mi się, że siły ponadludzkie są przeciwko mnie. Wiedziałem, że cokolwiek będę robił to i tak będę miał pod górkę. Na korcie stała ściana, która nie pozwoliła mi wygrać. Rywal grał świetnie w defensywie, dużo biegał, ale nie krzywdził mnie. Problem był we mnie, ale nie mogę powiedzieć, że grałem źle, coś mnie blokuje i nie pozwala wygrać - skomentował. Janowicz jeszcze raz wyjdzie na kort. W niedzielę zagra z rakietą numer jeden rywali Marinem Ciliciem. Nie wiadomo, czy spotkanie będzie miało jakąś stawkę. Jeśli dziś Fyrstenberg i Matkowski przegrają swój deblowy pojedynek, stawką meczu Jerzyka będzie już tylko prestiż. Autor: Krzysztof Oliwa Polska - Chorwacja 0-2 piątek Michał Przysiężny - Marin Cilić 1:6, 4:6, 4:6 Jerzy Janowicz - Borna Corić 6:2, 2:6, 5:7, 7:5, 4:6 sobota (godz. 16) Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski - Marin Draganja, Mate Pavić niedziela (godz. 12) Jerzy Janowicz - Marin Cilić Michał Przysiężny - Borna Corić