Łodzianin zajmuje obecnie 26. Pozycję w rankingu ATP World Tour, najwyższą w karierze. Natomiast jego pierwszy rywal to numer 61. na świecie. Jeszcze ze sobą nie grali. W razie wygranej w drugim meczu na drodze Polaka stanie jeden ze zwycięzców kwalifikacji lub startujący z "dziką kartą" Nowozelandczyk Daniel King-Turner. Dalej, w ćwierćfinale, może trafić np. na Amerykanina Johna Isnera (nr 4.), w kolejnej rundzie na Niemca Philippa Kohlschreibera (2.) lub Słowaka Martina Klizana (7.). Dopiero w ewentualnym finale miałby okazję do zrewanżowania się Hiszpanowi Davidowi Ferrerowi (1.) za listopadową porażkę w tej samej fazie imprezy ATP Masters 1000 w Paryżu. W hali Bercy Janowicz zdobył 600 punktów, co pozwoliło mu awansować o ponad 50 miejsc w rankingu - na obecną 26. Pozycję. - Nie będę ukrywał, że chciałbym się zrewanżować tu Ferrerowi za przegrany finał w Paryżu, ale to nie będzie łatwe. W końcu to jeden z najlepszych tenisistów świata. Jeśli odpadnę tu w pierwszej rundzie, to będę miał czas na treningi i aklimatyzację przed Australian Open. Może tam na niego trafię - powiedział po przylocie Polak, jeszcze przed losowaniem drabinki. Janowicz wystąpi w Auckland również w grze podwójnej z Hiszpanem Albertem Ramosem. Na otwarcie wylosowali rozstawionych z czwórką - Włocha Daniele Bracialiego i Austriaka Olivera Maracha. Rywale w tym tygodniu dotarli do półfinału turnieju ATP w Dausze (z pulą nagród 1 054 720 dol.). Rundę wcześniej wyeliminowali Łukasza Kubota i Francuza Jeremy'ego Chardy'ego.