Olgierd Kwiatkowski, Interia: Nie ma pana na kortach w Paryżu i nie może pan oglądać z trybun jednego z największych sukcesów w polskim tenisie. Do tej pory na Roland Garros był pan stałym gościem. Wojciech Fibak, czterokrotny zwycięzca turniejów wielkoszlemowych, finalista turnieju Masters: - Od lat 70. miałem akredytację. Byłem tam jako zawodnik, trener, konsultant, kibic. Jestem bardzo związany z tym miejscem. Czuję sentyment do kortu centralnego, na którym w singlu i deblu rozegrałem około 20 meczów. Przez wszystkie regulacje sanitarne, izolacje, kwarantanny nie ma mnie tam, podobnie jak wielu moich przyjaciół, którzy co roku oglądali z bliska ten turniej. Brakuje mi tego. Ale współczuję przede wszystkim najbliższym Igi Świątek. Nie mogą zaznać wspaniałej atmosfery tego miejsca w chwili największych sukcesów tej tenisistki. W Paryżu na trybunach zasiadają koneserzy. Ci widzowie znają się na tenisie, doceniają tenisistów. Polubiliby Igę - gra piękny, ofensywny tenis, jaki na Rolandzie zawsze wzbudzał szacunek. Współczuję też Idze. Zawodnicy grają dla siebie, dla rodziny, dla kraju, ale grają też dla kibiców. Są jak aktorzy w teatrze. Na pewno odczuwają ograniczenia na widowni. Ale świat już poznał 19-letnią zawodniczkę z Polski, półfinalistkę Roland Garrosa? - Dostaję cały czas pytania, telefony, maile, informacje na WhatsAppa. Przełomem było zwycięstwo z Simoną Halep. Dzwonią do mnie z całego świata i pytają, czy ją znam, skąd się wzięła, jaka była jej droga. Są ciekawi, bo Iga wywarła wielkie wrażenie na specjalistach. Tym bardziej ją doceniam i to, co zrobiła ona, jej rodzice i ci wszyscy, którzy jej pomagali wtedy, kiedy była nieznana. A jest na pewno wiele takich osób, które przyczyniły się do jej rozwoju. Sądzi pan, że miała trudniej wybić się z Polski niż pan w czasach PRL-u? - Tenis jest sportem indywidualnym. Wszystko zależy od talentu, pracowitości i mentalności. Potem dochodzą inne czynniki. Ja marzyłem o tym, żeby mi nie przeszkadzano. Chciałem, żeby federacja tenisowa mnie nie zawieszała z tego powodu, że zamierzałem grać zawodowe turnieje i przy okazji zarabiać dolary. To się wtedy bardzo źle kojarzyło. Agnieszka Radwańska, teraz Iga zaczynały grać na Roland Garrosie w wieku 17-18 lat. Ja swój pierwszy taki turniej zagrałem, mając 22 lata. Straciłem kilka lat. W Poznaniu, gdzie trenowałem, nie było hali do tenisa. Musiałem odbijać piłkę o ścianę w sali gimnastycznej. Nie da się porównać naszych ścieżek kariery. Gdzie zajdzie Iga Świątek? - Iga przebije wszystkie osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej. Ma dopiero 19 lat. Już drugi raz gra w Roland Garrosie, a już wygrała osiem spotkań. Agnieszka - 23, ja - 25. Ona wygra w Paryżu i 50, a może i więcej meczów. Jest w półfinale. Uciekł ten półfinał mi, uciekł Agnieszce. Dokonuje wielkich rzeczy. Będzie miała większe osiągnięcia niż Agnieszka Radwańska? - Jest luka w czołówce tenisa kobiet. Kiedy Agnieszka grała, były: siostry Williams, Szarapowa, Azarenka, Clijsters, Ivanović, Mauresmo, Kvitova. Gdzie się Agnieszka nie rozejrzała, tam były znakomite nazwiska. W drabince nie trafiała na przypadkowe przeciwniczki. Iga w tym roku w Paryżu trafia w tej fazie turnieju na dwie kwalifikantki. Wcześniej to było niemożliwe. Oczywiście, trzeba to umieć wykorzystać. Iga Świątek może wygrać już w tym roku Rolanda Garrosa? - Wielkoszlemowe turnieje wygrywały w ostatnich latach takie zawodniczki jak: Bianca Andreescu, Asleigh Barthy, Sloane Stephens. Dlaczego nie może wygrać Świątek, która gra lepiej od nich? Jej tenis jest energetyczny, urozmaicony. Stale robi postęp. Już rok temu, kiedy przegrała z Simoną Halep 1:6, 0:6, zwróciłem uwagę na to jak się porusza, jak ryzykownie uderza piłkę. Teraz poprawiła regularność. Na US Open w meczu z Azarenką pokazała, że świetnie adaptuje się do trudnych warunków. Miała kosmiczny początek. W tym roku z Halep w trudnych okolicznościach, przy zamkniętym dachu ruszyła na renomowaną rywalkę z impetem od samego początku. Znów dostosowała się do nowych warunków, podobnie jak z Włoszką Trevisan w ćwierćfinale. Ta dziewczyna niczego się nie boi. Fruwa po korcie. Podziwiam ją za to. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski