Liderka rankingu tenisistek po raz drugi wystąpiła na kortach ziemnych w Warszawie, a poprzedni pobyt, do którego doszło w 2005 roku, także zakończył się jej końcowym sukcesem. Finał był zaplanowany na niedzielę, na godzinę 13.00, ale został przełożony na poniedziałek, ze względu na ulewny deszcz. - Po raz pierwszy w karierze zdarzyło mi się grać finał w poniedziałek, ale wczoraj faktycznie był bardzo ciężki dzień i nie dało się nic poradzić na deszcz. Dzisiaj było jednak bardzo ładnie, a jedyną niedogodnością był kort, bardzo ciężki po opadach - powiedziała Henin, która po raz pierwszy spotkała się z Bondarenko. - Ciężko się gra po raz pierwszy z jakąś zawodniczką, bo nie wiadomo czego się po niej można spodziewać, ale na szczęście poszło mi dziś dobrze. Mój trener obserwował jej poprzednie mecze tutaj i podzielił się ze mną swoimi uwagami przed finałem. Okazały się pomocne - dodała. - Cieszę się z tego zwycięstwa, bo to pierwszy mój start na kortach ziemnych w tym roku, a teraz czekają mnie kolejne ważne starty przed Paryżem. W poniedziałek Henin odnotowała 32. zwycięstwo turniejowe w karierze, w której zdobyła pięć tytułów wielkoszlemowych, z czego trzy na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu, gdzie triumfowała w 2003 roku i w ostatnich dwóch sezonach. Pierwszy set nie dostarczył zbyt wielu emocji, bowiem 24-letnia Belgijka bez większych problemów narzuciła rywalce swój styl gry i niemal nie popełniała błędów w wymianach z głębi kortu. Łatwo zepchnęła wyraźnie spiętą rywalkę od defensywy i prawie w ogóle nie chodziła do siatki, choć w poprzednich meczach często zdobywała punkty z woleja. Dopiero w drugiej partii sytuacja się odmieniła, głównie za sprawa coraz pewniejszej gry Ukrainki, która wybroniła się najpierw ze stanu 0-2, a przy 2-2 miała trzy okazje do przełamania serwisu przeciwniczki, ale nie zdołała wykorzystać żadnej z nich. - Zbyt pewnie się poczułam prowadząc 2:0 w drugim secie i nieco się zdekoncentrowałam, ale na szczęście szybko udało mi się opanować sytuację i później grałam znów dobrze - dodała Henin. - Dzisiaj popełniałam trochę błędów, ale był to wynik tego, że starałam się skupić na wygrywających uderzeniach, a to zawsze jest trochę ryzykowne. Decydujący o losach finału okazał się ósmy gem, w którym Bondarenko straciła swoje podanie. W kolejnym obroniła co prawda jednego meczbola, ale przy drugiej wyrzuciła piłkę na aut. - Cieszę się, że miałam okazję spotkać się z Justine, chociaż na początku bardzo byłam zdenerwowana. Uspokoiłam się dopiero jak już przegrałam seta i zaczęłam z nią bardziej walczyć. Nie jestem zadowolona ze swojej gry, ale trochę za wcześnie na konkretne wnioski. Musze o tym meczu porozmawiać z trenerem i starszą siostrą, która też go oglądała - powiedziała po finale Bondarenko. Ukrainka ma w dorobku tylko jeden wygrany turniej - bowiem w październiku ubiegłego roku zwyciężyła w Luksemburgu, w halowej imprezie tej samej rangi co J&S Cup . - Te kilka godzin czekania na rozpoczęcie meczu i później przełożenie go na dziś trochę mnie chyba zdekoncentrowało, ale nie mogę się tym tłumaczyć, bo obie byłyśmy w tym samym położeniu. Poza tym jeśli chcę wejść do czołowej dwudziestki rankingu WTA, to muszę nie tylko jeszcze poprawić swój tenis, ale i nauczyć się, jak radzić sobie w takich sytuacjach - dodała Ukrainka. - Już w sobotę skończyłam czytać książkę, którą tu przywiozłam i wczoraj siedząc cały dzień na kortach przede wszystkim myślałam o tym meczu i chyba niepotrzebnie, bo to tylko spowodowało większe zdenerwowanie dzisiaj i zmęczenie tym czekaniem. Wynik finału gry pojedynczej: Justine Henin (Belgia, 1.) - Alona Bondarenko (Ukraina) 6-1, 6-3