W decydującym o triumfie w rozgrywanej w Perth imprezie pojedynku mikstów (po meczach singlowych był remis 1:1) Polacy znacznie ustępowali Francuzom Alize Cornet i Jo-Wilfriedowi Tsondze. Spotkanie zakończyło się po niespełna 50 minutach, a "Biało-czerwoni" pierwszego gema zdołali wygrać dopiero w drugim secie. Ostatecznie przegrali 0:6, 2:6, a całą rywalizację z "Trójkolorowymi" 1:2. "Nie ma co owijać w bawełnę - ten mikst zagraliśmy po prostu słabo. Francuzi walczyli świetnie i doskonale rozumieli się na korcie" - ocenił Panfil. Jego zdaniem kluczową rolę odegrał zajmujący 10. miejsce w rankingu ATP World Tour Tsonga. Polak, 288. na światowej liście, wcześniej musiał uznać jego wyższość także w singlu - 3:6, 6:3, 3:6. "Jo-Wilfried rewelacyjnie grał przy siatce, tak samo w głębi kortu i miał fenomenalne serwisy. Nie boję się zaryzykować stwierdzenia, że mógł nas ograć i w pojedynkę. Cornet też dołożyła swoje dwa grosze. Według mnie bardzo dobrze czuje debla" - zaznaczył 26-letni zabrzanin. Jak poinformował, w niedzielę wylatuje do Melbourne, gdzie weźmie udział w kwalifikacjach do pierwszego z tegorocznych turniejów wielkoszlemowych - Australian Open (13-26 stycznia).