To dopiero szósty występ Bouchard w jednym z czterech najważniejszych turniejów w sezonie, jednak dopiero w tym roku zaczęła w nich startować z powodzeniem. W styczniu dotarła do półfinału na betonowej nawierzchni podczas Australian Open w Melbourne, a przed miesiącem powtórzyła ten wynik na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu. - To będzie mój pierwszy wielki finał i to właśnie tutaj, w Wimbledonie. Jestem najszczęśliwsza pod słońcem i teraz mam resztę dnia na radość i oswojenie się z tym, czego dokonałam. Od jutra będę się już na spokojnie koncentrować na sobotnim finale. To będzie bardzo trudny mecz, bo Petra jest bardziej doświadczona ode mnie. Ona tu już wygrywała, a dla mnie to wciąż nowość - powiedziała młoda Kanadyjka. - Wierzę, że uda mi się zachować spokój i zagrać swój najlepszy tenis, dlatego też, nie będę przesadzać dziś ze świętowaniem. Jeszcze nie skończyłam tutaj pracy, przede mną jeszcze jeden występ i to najważniejszy. Muszę się więc wyciszyć i skupić na przygotowaniach i jutrzejszych treningach. A właśnie, czy ktoś zna może jakiegoś dobrego sparingpartnera leworęcznego, który jutro miałby wolną godzinę lub dwie? - dodała. W czwartek po południu Bouchard, w drugim z londyńskich półfinałów, pokonała zaskakująco łatwo rozstawioną z numerem trzecim Rumunkę Simonę Halep 7:6 (7-5), 6:2, najwyżej notowaną uczestniczkę w tej fazie turnieju. W tie-breaku Rumunka prowadziła 4-2, ale roztrwoniła przewagę. Wcześniej, przy stanie 3-2, tenisistki musiały na kilka minut usiąść i poczekać na wznowienie gry, ponieważ na trybunach zasłabła starsza pani i natychmiast wezwano służby medyczne. - Ta sytuacja zupełnie mnie nie zdekoncentrowała, po prostu przy 4-2 ona zagrała dwie dość szczęśliwe piłki nagle wszystko się odwróciło na jej korzyść. Natomiast w drugim secie trochę brakło mi siły, no i coraz bardziej bolał mnie mięsień uda, który sobie naciągnęłam chyba już podczas trzeciej rundy. Ale to normalne na trawie, która zawsze najbardziej czuje się w nogach. Jestem jednak spokojna, teraz przede mną tydzień odpoczynku w domu, a być może nawet tygodniowe wakacje, no i powrót do tenisa - tłumaczyła na konferencji prasowej Halep, która przed miesiącem dotarła do finału w Roland Garros. Dwie godziny przed Bouchard awans do drugiego w karierze wielkoszlemowego finału wywalczyła 24-letnia Petra Kvitova, rozstawiona z numerem szóstym. Wygrała równie pewnie z rodaczką Lucie Szafarzovą (nr 23.) 7:6 (8-6), 6:1, a dzięki temu zapewniła sobie czwarte miejsce w rankingu WTA Tour, z którego zepchnie Agnieszkę Radwańską (odpadła w 1/8 finału). Kvitova jedyne zwycięstwo w Wielkim Szlemie odniosła właśnie na kortach The All England Lawn Tennis and Croquet Club w 2011 roku. Poza tym jej najlepszymi wynikami były półfinały osiągnięte w Melbourne i Paryżu przed dwoma laty. - Przyznam szczerze, że już nie bardzo pamiętam jakie emocje były we mnie po tamtym finale. Łatwiej byłoby mi opowiedzieć o tym co czułam dzisiaj, kiedy wygrałam ostatnią piłkę w meczu z Lucie. Pierwsza rzecz o jakiej pomyślałam to, że będzie mi miło wrócić na Kort Centralny za dwa dni. Lubię na nim grać i bardzo dobrze się tam czuję. Wierze, że znów będzie dla mnie szczęśliwy, to wszystko - powiedziała Kvitova. W piątek wyłonieni zostaną finaliści rywalizacji mężczyzn. Jako pierwsi na Kort Centralny wyjdą - o godzinie 13.00 - triumfator Wimbledonu z 2011 roku Serb Novak Djoković (nr 2.) oraz Bułgar Igor Dimitrow (11.). Po nich siedmiokrotny zwycięzca londyńskiej imprezy (2003-07, 2009 i 2012) Szwajcar Roger Federer (nr 4.) zagra z Kanadyjczykiem Milosem Raoniciem (8.). Z Londynu Tomasz Dobiecki