"Nie zapominajcie o Yaninie. Znowu będzie głośno o belgijskim tenisie" - powiedziała Clijsters. Wygrywając w Nowym Jorku Clijsters awansowała na 17. miejsce w rankingu ATP, a jej młodsza rodaczka osiągnęła już 22. miejsce w tej klasyfikacji. A po szesnastu miesiącach nieobecności na tych listach, Henin - siedmiokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych, na pewno będzie walczyć o pozycję liderki. "Byłoby wspaniale mieć trzy Belgijki w pierwszej 20. rankingu światowego" - uważa Clijsters. Po odejściu z kortów w 2007 r. Clijster i rok później Henin, tenis w Belgii "spadł" w sercach fanów na dawne miejsce, za futbol i kolarstwo. Teraz ma to się zmienić. "To absolutnie super. Znowu wszystko ożywa" - cieszy się amatorsko grająca w tenisa Billie Hernalsteens, która wiele czasu spędziła "przyklejona" do telewizora, gdy Clijsters i Henin dominowały na światowych kortach. "To były takie mecze, że nie zrezygnowałabym z oglądania ich za żadne skarby świata. Gdy będą grały Belgijki, znowu będę oglądać" - podkreśliła. "Postanowiłam odłożyć wszystko na bok, gdy zobaczyłam, co osiągają na Flushing Meadows Kim i Yanina" - powiedziała Henin. Były trener Clijsters, Marc Dehous jest przekonany, że rywalizacja między Belgijkami zacznie się już podczas styczniowego Australian Open. Niewykluczone, że w przyszłym roku znowu będzie belgijski finał turnieju wielkoszlemowego. W 2003 roku nawet król Albert II pofatygował się do Paryża, by oglądać, jak Henin wygrywa z Clijsters. Obie tenisistki różnią się od siebie. Clijsters niemal zawsze uśmiechnięta, po wygranej lub po porażce, a Henin o skomplikowanej osobowości. Po urodzeniu dziecka, szczęśliwa Clijsters zapowiada, że pogra może jeden sezon. Henin natomiast chce dotrwać, ze zwykłą u niej determinacją, do igrzysk 2012 r. w Londynie.