Grający z numerem ósmym Wawrinka nie będzie miał łatwego zadanie. W niedzielę przyjdzie mu zmierzyć się z najwyżej rozstawionym Rafaelem Nadalem. 28-letni Szwajcar po raz pierwszy w karierze zagra w finale turnieju Wielkiego Szlema. Młodszy o rok Hiszpan ma na koncie 13 triumfów, a w decydującym spotkaniu zawodów tej rangi wystąpi 19. raz. W Melbourne triumfował tylko raz - w 2009 roku. Za tenisistą z Majorki przemawia także bilans bezpośrednich meczów z niedzielnym przeciwnikiem. Wygrał wszystkie ich 12 dotychczasowych pojedynków i nie stracił przy tym ani jednego seta. "Grałem przeciwko niemu tak wiele razy i wciąż przegrywałem. Zamierzam jednak jeszcze raz spróbować pokrzyżować mu plany. Fizycznie jestem na to gotowy" - zadeklarował Szwajcar. Lider rankingu ATP Tour podkreśla, że Wawrinka nie będzie łatwym rywalem. Oglądał jego poprzednie mecze i uważa, że pogromca broniącego tytułu Serba Novaka Djokovica (pokonał go w ćwierćfinale) zasłużył na występ w finale. "Jego serwis jest niesamowity, bardzo mocno uderza przy tym piłkę. Jeśli nie będę w najwyższej formie, to nie będę miał szans, bo Stanislas jest na fali" - przestrzegł. Za Wawrinkę kciuki będzie trzymał także Federer, który przegrał z Nadalem w półfinale i tym samym stracił szansę na 18. triumf w Wielkim Szlemie. To on jest autorem "ksywki", jaką nosi podczas tegorocznej edycji jego młodszy rodak - "The Stanimal" (połączenie imienia zawodnika ze słowem "zwierzę" w języku angielskim), nadanej na cześć jego waleczności. Wykazał się nią już m.in. w poprzedniej edycji Australian Open. W 1/8 finału przegrał wówczas po pięciogodzinnej walce z Djokovicem 6:1, 5:7, 4:6, 7:6 (7-5), 10:12. Opuścił wówczas kort z płaczem. "Jestem tym przegrywającym Szwajcarem" - mówił ze śmiechem w jednym z grudniowych wywiadów Wawrinka. Dotarcie do niedzielnego finału zapewni mu jednak prawdopodobnie awans na piąte miejsce światowej listy. Po raz pierwszy w karierze będzie w niej wyżej niż szósty obecnie Federer. W przypadku zwycięstwa zaś stanie się "numerem trzy" w rankingu. Nadala dzieli z kolei tylko krok od zostania pierwszym w historii tenisistą w Open Erze (liczonej od 1968 roku), który wygrał każdą z wielkoszlemowych imprez co najmniej dwukrotnie. Hiszpana rok temu zabrakło wśród uczestników Australian Open.