Pojedynek zawodników Siemens AGD Tennis Team Polska, rozstawionych z numerem szóstym, z amerykańskimi braćmi Bobem i Mike'm Bryanami (nr 1.) został wyznaczony jako drugi mecz wieczornej sesji na korcie centralnym. Przed nimi spotkają się Hiszpan Rafael Nadal (nr 2.) z Czechem Tomasem Berdychem (7.). "Nigdy jeszcze w Melbourne nie graliśmy wieczornego meczu na Rod Laver Arena, ale spodziewamy się niesamowitej atmosfery. Australijczycy są zakochani w deblu, więc zapewne będzie dużo ludzi na trybunach. Liczymy też na gorący doping miejscowej Polonii i polskich kibiców, którzy należą chyba do najgłośniejszych grup podczas Australian Open. Takie wsparcie zasługuje na ciekawy mecz, więc zamierzamy się pokazać z najlepszej strony. W końcu wiemy jak wygrywać z Bryanami, więc warto powalczyć" - powiedział Matkowski. "Nie pamiętam ile razy już z nimi graliśmy, na pewno dużo, bardzo często na nich trafiamy. Będzie to na pewno, jak zwykle zresztą, ciężki mecz, w którym decydujące mogą być pojedyncze punkty. Na pewno nie możemy im dawać żadnych prezentów i przede wszystkim pilnować swoich serwisów. Musimy je wygrywać, ale też korzystać z każdej choćby pojedynczej szansy na przełamanie rywali" - dodał. Amerykańscy tenisiści byli najlepsi w Australian Open w latach 2006-07 oraz w trzech ostatnich sezonach, natomiast w latach 2004-05 ponosili porażki w finale. Właśnie w Melbourne zdobyli pięć ze swoich 11 tytułów wielkoszlemowych. Dotychczas trzy razy wygrywali US Open (2005, 2008 i 2010), dwa Wimbledon (2006 i 2011) i raz Roland Garros (2003). "Bryanowie zawsze prezentują się w Australii dobrze, w dodatku wygrywali w Melbourne już kilka razy, więc najwidoczniej nie przeszkadzają im straszne upały i fakt, że tu trzeba grać w tenisa w samym środku lata. Na pewno nie będziemy faworytami, ale też nie jesteśmy z góry skazani na porażkę, w końcu parę razy już ich pokonaliśmy. Na pewno będziemy szukać jutro swoich szans, bo inaczej po co byłoby wychodzić na kort. No właśnie, gra na Rod Laver Arena do czegoś zobowiązuje, więc postaramy się dać z siebie wszystko. Może to brzmi banalnie, ale przeciwko Bryanom trzeba zagrać na 100 procent, bo jak inaczej pokonać najlepszy debel świata?" - powiedział Fyrstenberg. Polscy tenisiści już po raz 22. spotkają się z braćmi Bryanami, których pokonali dotychczas siedmiokrotnie, a ostatnio w październiku w ćwierćfinale turnieju rangi ATP Masters 1000 na twardych kortach w Szanghaju 3:6, 6:4, 12-10. Amerykanie byli lepsi w 14 meczach, w tym w ich jedynym pojedynku w Wielkim Szlemie - w ćwierćfinale nowojorskiego US Open w 2010 roku - 6:3, 7:5. Jednak stosunek ich zwycięstw na twardej nawierzchni już nie jest tak imponujący, bowiem wynosi tylko 8-6 (na kortach ziemnych 6-1). "Mariusz i Marcin są w ćwierćfinale, czyli na razie wszystko idzie zgodnie z planem i rankingiem, a dokładniej rozstawieniem. Za chłopakami trzy pewnie wygrane mecze z niżej notowanymi deblami, a jutro czeka ich najważniejszy test w 100. edycji Australian Open. Uważam, że jeśli pokonają Bryanów i to na Rod Laver Arena, to ich już w Melbourne nikt nie powstrzyma. W końcu grali w finale US Open, a później również w finale turnieju masters w Londynie. Czas wreszcie na zwycięstwo w Wielkim Szlemie" - uważa menedżer deblistów Nikodem Jaworski z firmy Sport And Profit. Fyrstenberg i Matkowski w Australian Open w 2006 roku po raz pierwszy osiągnęli w Wielkim Szlemie półfinał. Dwukrotnie odpadali tu w 1/4 finału (2009 i 2011), podobnie jak w Roland Garros (2010) i US Open (2010). W tym ostatnim, we wrześniu ub. roku, dotarli do pierwszego finału.