Suarez Navarro wygrała dotychczas dwie imprezy WTA, ostatnią cztery lata temu. W Wielkim Szlemie najdalej dotarła do ćwierćfinału. Dwukrotnie udało jej się tego dokonać w Australii (2016, 2018), a przed rokiem odpadła tu w drugiej rundzie. W Melbourne gra teraz po raz ostatni - w tym roku ma zakończyć karierę. Wydawało się, że udział w Australian Open zakończy już w środę, ale niespodziewanie pokonała rozstawioną z "11" Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7-6 (8-6), 7-6 (8-6). - To był szalenie trudny mecz, ale tym razem warunki działały na moją korzyść. Kiedy są trudne, poziom zawodniczek się wyrównuje. Przeciwniczka wpadła w dobry rytm, lepszy i stabilniejszy niż mój, ale pomogło mi to, że umiem grać przy mocniejszym wietrze. Byłam spokojniejsza, a ona straciła zimną krew. Ale kosztowało mnie to naprawdę dużo, bo momentami to ona dominowała - powiedziała po meczu Suarez Navarro. 31-letnia Hiszpanka przyznała, że po ostatnich, nie najlepszych miesiącach środowe zwycięstwo ma dla niej ogromne znaczenie. - Wracam po kontuzjach, miałam zły rok, w tym doznałam dwóch porażek (w turniejach WTA w Auckland i Adelajdzie - PAP), a do tego miałam tutaj pecha w losowaniu. Nigdy wcześniej nie pokonałam Sabalenki, a bardzo lubię ten turniej i odpadnięcie z niego w pierwszej rundzie w moim ostatnim podejściu byłoby ogromnym ciosem. Dlatego tak wrzeszczałam z radości - tłumaczyła wyraźnie wzruszona. O 13 lat młodsza Świątek, która w Melbourne zainaugurowała sezon, wcześniej wygrała z Węgierką Timeą Babos 6-3, 6-2. Z Suarez Navarro dotychczas nie miała okazji się zmierzyć. Dziennikarz internetowego serwisu gazety "AS" Nacho Albarran nazwał Polkę rywalką "w zasięgu, ale niebezpieczną". - Nie znam Świątek za dobrze, ale skoro pokonała Babos, to na pewno nie jest słaba. Będę analizować jej grę, bo młode zawodniczki zawsze grają z wielkim entuzjazmem - podkreśliła Hiszpanka. Pierwszy w karierze pojedynek tych tenisistek będzie drugim meczem dnia na korcie nr 14 i powinien się rozpocząć ok. godz. 3 w nocy czasu polskiego. Warszawianka jest ostatnią z biało-czerwonych w singlu. Magda Linette odpadła w pierwszej rundzie, a Hubert Hurkacz - w drugiej.