W walce o tytuł Australijczyk zmierzy się ze Szwajcarem Rogerem Federerem, który po zaciętej walce pokonał Rosjanina Marata Safina 6-3, 7-6 (20-18). Hewitt ma wyrównany (7-7) bilans bezpośrednich gier z Federerem, ale to Szwajcar wygrał pięć ostatnich meczów, w tym pojedynek fazy grupowej w Houston. W środę Federer wygrał z Australijczykiem 6-3, 6-4. Już w pierwszym secie pojedynku Hewitta z Roddickiem, Australijczyk okazał się zdecydowanie lepszy od rywala, który popełniał dużo niewymuszonych błędów i był bezradny wobec agresywnej i wyrachowanej gry Lleytona. Amerykanina w grze "trzymał" serwis, ale tylko do stanu 3-3. Wówczas Hewitt zdołał przełamać rywala dzięki precyzyjnemu lobowi, po którym piłka spadła tuż przed linią końcową. Przy stanie 5-3 Australijczyk zakończył partię za drugą piłką setową, popisując się świetnym minięciem z backhandu. Obraz gry zmienił się w drugiej partii, ale tylko o tyle, że Roddick grał jeszcze słabiej, a jego australijski rywal jeszcze lepiej i z jego ust coraz częściej wydobywało się charakterystyczne "C'mon". Nie działało już nawet podanie Amerykanina i to właśnie po podwójnym błędzie serwisowym Hewitt po raz pierwszy w tym secie przełamał "A-Roda". Drugi "break" nastąpił w siódmym gemie (na 5-2) w okresie, w którym Australijczyk wygrał 20 punktów z rzędu! Ta wspaniała seria zakończyła się dopiero po 58 minutach gry, kiedy to pierwszy meczbol zakończył ten jednostronny pojedynek. - Dobrze poruszałem się po korcie i byłem w stanie dyktować tempo. Bardzo dobrze widziałem piłkę. Bycie w takim rytmie bardzo pomaga - powiedział po meczu Hewitt, który popełnił tylko 6 niewymuszonych błędów (Roddick 25) i będzie walczył w niedzielę o swój trzeci tytuł w ATP Masters Cup w ciągu ostatnich czterech lat. Australijczyk poprawił także swój bilans bezpośrednich pojedynków z Roddickiem (4-1 dla Hewitta). W drugim półfinale byliśmy świadkami wyrównania rekordu długości tie-breaka od momentu jego wprowadzenia w 1970 roku. Wówczas legendarny Szwed Bjorn Borg pokonał reprezentanta Indii Premjita Lalla 6-3, 6-4, 9-8 (20-18) w I rundzie Wimbledonu. W 1993, w I rundzie US Open, okazję do tak długiej walki w "dodatkowym" gemie mieli również Goran Ivanisevic i Kanadyjczyk Daniel Nestor - 6-4, 7-6 (7-5), 7-6 (20-18) dla Chorwata. Również w niedzielę w Westside Tennis Club kibice mogli oglądać 38 "piłek" w tie-breaku decydującego seta pojedynku pomiędzy Federerem a Safinem. Ostatecznie zwyciężył broniący tytułu Szwajcar, który dopiero przy ósmej piłce meczowej skorzystał ze zbyt "długiego" forehandu Rosjanina. Kilka minut wcześniej Safin miał sporo szczęścia, bowiem sędzia liniowy błędnie (jak pokazały powtórki) zaliczył mu jeden z ataków przy wcześniejszym z meczboli. Trzykrotny triumfator turniejów wielkoszlemowych w tym sezonie wygrał 16. pojedynek z rzędu oraz 22. kolejny zwycięski mecz z przeciwnikami z pierwszej "10" rankingu. W drugiej partii Safin prowadził już 4-1, ale Szwajcar zdołał odrobić stratę i zakończył mecz po 107 minutach walki. Wyniki półfinałów Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Marat Safin (Rosja, 4) 6-3, 7-6 (20-18) Lleyton Hewitt (Australia, 3) - Andy Roddick (USA, 2) 6-3, 6-2