- Poszedłem na 7.30 rano i obudziłem się o 10.30. Jestem optymistą, bo rozmawiałem z chirurgiem i był zadowolony z tego, jak wszystko poszło. Lekarz ma przeczucie, że z moim biodrem będzie lepiej niż rok temu. Wciąż dałem radę być pierwszy na świecie z tą kontuzją - powiedział Murray, którego operował doktor John O’Donnell, jeden z najlepszych na świecie specjalistów od operowania tej części ciała. Murray, który na antypodach z powodu dyskomfortu musiał wycofać się z turnieju w Brisbane, ma wrócić do Wielkiej Brytanii za dwa tygodnie. Oczywiście oznacza to, że zabraknie go również w rozpoczynającym się niebawem Australian Open. - Jeśli chodzi o moją karierę, to z całą pewnością nie zamierzam wykonywać takiego samego wysiłku turniejowego, by wspiąć się na pierwsze miejsce rankingu. Zdecydowanie znacznie mocniej będę rozważać starty, choć i tak wybieram imprezy ostrożniej od innych w tourze. Postaram się koncentrować na szlemach i największych turniejach - powiedział dwukrotny triumfator Wimbledonu, zwycięzca US Open i dwukrotny złoty medalista olimpijski z Londynu i Rio de Janeiro. - Mój plan zakłada powrót na kortach trawiastych. Zamierzam poświęcić czas na odpowiednią rehabilitację, żeby operacja zakończyła się całkowitym powodzeniem. Już mówiłem, jak długo potrzeba czasu, by wrócić po operacji. Powiedziano mi, że 14 tygodni. - Chcę wrócić, kiedy będę w pełni zdrowy i gotowy do gry, by uniknąć czegoś takiego jak w Brisbane albo US Open, gdy pojawiam się na turnieju i nie jestem pewien, czy nadaję się do gry - tłumaczył. Ostatnim oficjalnym spotkaniem Murraya była porażka z Samem Querreyem w ćwierćfinale imprezy na All England Lawn and Tennis Club. Szkot zdradził ponadto w rozmowie z wybranymi brytyjskimi dziennikarzami, że pierwsze drobne dokuczliwości związane z biodrem zaczął odczuwać już w 2008 roku. Decyzja o operacji, którą wcześniej odrzucił, została podjęta niełatwo. - Byłem rano zdenerwowany, ale trzeba było to w końcu zrobić. Biłem się z myślami. Od Wimbledonu czułem ból podczas chodzenia. Później trochę się poprawiło, ale odczuwanie bólu z każdym krokiem męczy także psychicznie. Będę musiał na to uważać do końca kariery. Zdaję sobie sprawę i zrobię, co trzeba, żeby nie czuć więcej bólu - zapewnił Andy Murray. kip