16-letnia krakowianka pokonała ostatecznie Austriaczkę Tamirę Paszek i stała się - drugą po Aleksandrze Olszy - juniorską mistrzynią turnieju wimbledońskiego. Radwańska podkreśliła, że przed finałem bardzo się denerwowała. - Byłam strasznie zestresowana, to przecież finał Wimbledonu, a nie byle jaki mecz - wyjaśniła. - To może paradoks, ale finał był chyba najsłabszym meczem w całym turnieju. Tenis zajmuje Agnieszce bardzo dużo czasu. - Trenuję dwa razy dziennie i dlatego w szkole mam duże opóźnienia. Dopiero staram się o indywidualny tryb nauki. A jeśli już zdarzy się jakaś wolna chwila, to idę do kina albo na zakupy. Nasza tenisowa nadzieja ma oczywiście także swoje marzenia. - Zwyciężczynie turnieju juniorek w następnym roku dostają zwykle "dziką kartę" do eliminacji turnieju seniorek. Fajnie by było zagrać w prawdziwym Wimbledonie - dodała Radwańska.