Danny Green u wszystkich sędziów prowadził na punkty i gdyby wytrwał do końca, to pewnie zdetronizowałby Krzysztofa Włodarczyka. Australijczykowi zabrakło zaledwie czterech minut. "Diablo" wykazał się niesamowitym hartem ducha. Zaledwie 101 dni po próbie samobójczej wygrał zasłużenie ciężki pojedynek i to na terenie rywala. - Dziękuję kibicom polskim i australijskim. Wbrew pozorom lubię walczyć na wyjeździe, bo wtedy presja jest znacznie mniejsza - triumfował Krzysztof. Gdy "Green Machine" lądował na deski, miał złamaną kość policzkową, nos rozkwaszony niczym pomidor, a ochraniacz na szczękę gubił trzykrotnie, by przerwać napór Polaka. Sędziom nie przeszkadzało to jednak w nieco stronniczym punktowaniu na korzyść faworyta gospodarzy: 93-97, 93-97, 93-96. Pierwsze cztery rundy to dominacja Polaka, który wykorzystywał przewagę w zasięgu ramion. Trzymał "Zieloną Maszynę" na dystans lewym prostym, a gdy Australijczyk próbował wyprowadzić prawy sierpowy, "Diablo" dobrze i w porę odskakiwał. W piątej części walki Greenowi udało się dosięgnąć głowy Włodarczyka lewym prostym, który wkręcił się między gardy Polaka. Krzysztof zachwiał się, ale bardziej od chaotycznych kroków w tył, niż od samego ciosu. Szósta runda była wyrównana - Włodarczyk nie dawał się już trafiać czysto. W siódmej, po lewym prostym "Diablo, Green zgubił ochraniacz na zęby. Później Polak poprawił prawym sierpowym, a za moment Green znowu wypluł ochraniacz. W końcówce rundy Green trafił prawym podbródkowym i odrobił to, co stracił na początku siódmego starcia. Trudy walki bardziej dawały się we znaki Danny'emu, który ciężko oddychał, trzy razy gubił ochraniacz, nie trzymał wysoko gardy. "Diablo" nie potrafił tego jednak wykorzystać, wyprowadzał za mało ciosów. W półdystansie lepiej radził sobie Green, ale w trzeciej minucie późniejszych rund (od siódmej) zaczynał klinczować. Po dziewięciu rundach krwawił nos Greena, a jego lewe oko było opuchnięte. W dziesiątej rundzie Australijczyk zbierał lanie. Jego nos krwawił coraz mocniej i cutman z trenerem wymieniali tampon za tamponem, by zatamować krwotok. W odróżnieniu od Australijczyka, twarz "Diablo" wyglądała świeżo, jak pupcia niemowlęcia. Decydującym starciem była jedenasta runda. Włodarczyk długo czekał, ale w końcu huknął "Kangura" prawym sierpem! Green zatrząsnął się, niczym japońskie wieżowce podczas poważnego trzęsienia ziemi. Za moment Polak wyprowadził lewy prosty, który posłał na deski Greena i zakończył walkę przed czasem! Sędzia, który kończąc walkę przed czasem objął Greena, by go zasłonić, zakrwawił całą koszulę. - Dziękuję żonie Małgosi i dzieciom, którzy mi towarzyszyli w Perth. Dla nich warto walczyć i wysilać się na treningach. Dziękuję także Polakom, którzy mnie tu wspierali - mówił Włodarczyk. "Returning to glory" - tak była zatytułowana gala w Perth, bo Green miał odzyskać pozycję w światowym boksie po porażce z Antonio Traverem. Tymczasem Danny, po porażce z Krzysztofem Włodarczykiem postanowił ogłosić, że przechodzi na emeryturę. <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/krzysztof-wlodarczyk-vs-danny-green,3012">Zobacz zapis relacji na żywo z walki Krzysztofa Włodarczyka z Dannym Greenem</a>