- Powiedział mi o tym Piotr Krajewski, mój trener klubowy. Najpierw uśmiałam się, sądząc, że chce mi zrobić dowcip, ale szybko okazało się, że to nie żarty i MKOl rzeczywiście bierze pod uwagę taką ewentualność. Uważam to za nonsens - powiedziała zawodniczka Grunwaldu Poznań. Uzasadnienie takiego stanowiska wydaje jej się oczywiste. - Tradycja zapasów sięga czasów starożytnych. Jest to jedna z najstarszych dyscyplin, obecna na arenach olimpijskich praktycznie od zawsze. Być może zapasy nie cieszą się dużą popularnością w Polsce, ale w wielu krajach należą do sportów narodowych. W USA każde dziecko w szkole ma zapasy jako przedmiot obowiązkowy, ponieważ już dawno stwierdzono, że bardzo dobrze wpływają na rozwój psychofizyczny - powiedziała Wieszczek-Kordus. Jej zdaniem wykluczenie z programu igrzysk spowodowałoby, że zapasy stałyby się dyscypliną niszową, a zyskałoby MMA - mieszane sztuki walki. - Moim zdaniem nie możemy brać pod uwagę tylko tego, co obecnie jest modne, bo wtedy dyscypliny olimpijskie należałoby zmieniać co cztery lata. Kto wie, może MKOl postawi np. na wrotki? Ponieważ na rolkach jeżdżę całkiem nieźle, to gdyby jeszcze urządzono walki na wrotkach, miałabym spore szanse i na pewno przerzuciłabym się na nową dyscyplinę! - dodała z uśmiechem. We wtorek Komitet Wykonawczy MKOl zarekomendował wyłączenie zapasów z programu imprezy w 2020 roku, ale decyzję w tej sprawie może podjąć jedynie zgromadzenie ogólne tej organizacji na wrześniowej sesji w Buenos Aires. Zapasy były wymieniane w gronie dyscyplin niepewnych olimpijskiego bytu, ale zdecydowanie mniejsze szanse dawano pięciobojowi nowoczesnemu. Komitet Wykonawczy analizował raporty dotyczące wszystkich 26 dyscyplin, w których rywalizowano w ubiegłym roku w Londynie. Uwzględniają one ponad 30 różnych czynników, m.in. oglądalność telewizyjną, sprzedaż biletów, popularność na świecie, a także kwestie związane z dopingiem.