Interia: Jest pan prezesem PZM, ale przede wszystkim wielkim miłośnikiem sportów walki. Od czego to wszystko się zaczęło? Rafał Szlachta: - Już jako dziecko patrzyłem często za okno i obserwowałem, jak młodzi ludzie ćwiczyli w parku sporty walki. Poszedłem do szkółki kung fu, potrenowałem i... połknąłem bakcyla. To było to! Potem próbowałem różnych szkół, rozmaitych sztuk walki i wreszcie - podczas pobytu w Anglii - zetknąłem się z tajskim boksem. Muay thai od początku mnie zafascynowało. Czym dokładnie różni się tajski boks od innych wschodnich sztuk walki? - Muay thai nazywane jest "królową ringu". To najmocniejszy sport walki, który odbywa się właśnie w ringu. Dozwolone jest używanie wszystkich ośmiu "broni" człowieka - ciosy można zadawać rękami, nogami, łokciami i kolanami. - To, co wyróżnia muay thai od pozostałych sztuk walki Wschodu, to fakt, że tajski boks nie stracił prawie nic z aury tajemniczości, która otaczała go od samego początku. - Do dziś przed każdą walką odbywa się rytuał wai khru - ma on na celu oddanie szacunku nauczycielowi i ludziom, którzy zgromadzili się, by podziwiać starcie w ringu.- To zresztą nie wszystko. Rytuałowi towarzyszy zawsze tradycyjna tajska muzyka. Ma to związek z tym, że pojedynki tajskiego boksu były początkowo organizowane podczas świąt i festynów. Klimat wokół muay thai jest niezwykły. Także dlatego jest to dyscyplina, która podbija serca kibiców. - Jeszcze 20 lat temu tajski boks nie był w Polsce popularny. Kiedy zaczynałem trenować tę dyscyplinę, w Polsce był boom na karate czy kickboxing. Dziś mnóstwo ludzi wybiera muay thai. Wspomniał pan, że w tajskim boksie można wykorzystywać wszystkie osiem "broni" człowieka. To otwiera chyba pole do spektakularnych rozstrzygnięć w ringu? - Brutalne nokauty oczywiście się zdarzają, ale na najwyższym poziomie są one raczej rzadkością. Rosnąca popularność boksu tajskiego wzięła się m.in. z tego, że w Polsce jest bardzo silny ruch amatorski. Amatorzy walczą w ochraniaczach na głowie, na kolanach itd. To pozwala uniknąć przykrych kontuzji, a jednocześnie zawodnicy w ringu mogą uderzać się czy kopać z bardzo dużą siłą. Jak wygląda w tym momencie sytuacja muay thai na świecie? - Mamy teraz ogólnoświatową kampanię pod nazwą Muay Thai Towards Olympic Movement. Celem jest oczywiście wprowadzenie boksu tajskiego jako dyscypliny olimpijskiej. Stworzyliśmy sztab ludzi, którzy ciężko pracują na to, żeby tak się stało. Mamy federacje narodowe w 128 państwach na całym świecie. Poziom dyscypliny w wielu krajach jest wysoki, a jednocześnie coraz więcej jest państw, które szkolą zawodników prezentujących solidny poziom. Wszystko idzie w dobrym kierunku. - Warto podkreślić, że czołówka - jeśli chodzi o kraje, które dobrze radzą sobie w muay thai - jest bardzo szeroka. Reprezentanci Polski regularnie przywożą z mistrzostw świata medale. W reprezentacji Polski pracował pan m.in. z Janem Błachowiczem czy Joanną Jędrzejczyk. Obserwując rozwój tych zawodników, chyba czuje pan dużą satysfakcję? - Oczywiście, satysfakcja jest ogromna. Muszę powiedzieć, że obserwując ich postępy, wiedziałem, że przebiją się bardzo wysoko i będzie o nich bardzo głośno. Warto podkreślić, że to, co prezentują zawodnicy MMA walcząc w stójce, ma bardzo wiele wspólnego z boksem tajskim. Dlatego uważam, że dobry zawodnik MMA musi wcześniej przejść solidną szkołę muay thai. Wspomniał pan, że boks tajski w Polsce zdobywa sporą popularność. Można spotkać się z opinią, że Polski Związek Muaythai to jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się federacji sportowych w kraju. Perspektywy dla muay thai w Polsce rzeczywiście są tak obiecujące? - Wkładamy dużo pracy w to, żeby coraz więcej ludzi trenowało boks tajski, zachęcamy także wszystkich do tego, by próbowali swoich sił w ringu. Na ostatnich mistrzostwach świata wystąpili zawodnicy ze 101 krajów, a Polacy radzili sobie na nich bardzo dobrze. - Warto zwrócić uwagę na to, że jest wiele niszowych dyscyplin olimpijskich, które trenuje się na poważnie raptem w kilku krajach. Tam o medale nie jest trudno. Tymczasem na mistrzostwach świata w muay thai walka o najwyższe laury jest nieprawdopodobna. - Z pewnością pomaga nam to, że w światowych władzach boksu tajskiego mamy ludzi z Polski. To daje duże pole manewru i przestrzeń do rozwoju. M.in. dzięki temu udało nam się zorganizować mistrzostwa Europy, które w ubiegłym roku odbyły się na Kraków Arenie. A przyszłość? Patrzę w nią z wielkim optymizmem. Rozmawiał Bartosz Barnaś