Ok, Andrzej Gołota byłby godnym (a może nawet za mocnym jak chcą niektórzy) rywalem dla "Górala", ale nie w październiku ubiegłego roku, ale dobrych kilka lat temu, a Jason Estrada jest co najwyżej pięściarzem solidnym, reprezentującym średnią półkę wagi ciężkiej. Ale dwanaście rund stoczonych z Arreolą chyba przekonało do Adamka sporą grupę krytyków, albo przynajmniej pesymistów. Dlaczego? Postaram się to krótko uzasadnić. Bo Tomasz pokazał, że "duży, ciężki" mu niestraszny. Arreola to 113 kilogramów boksera wagi ciężkiej. Co prawda zaczynał boksować w niższych wagach, ale jako zawodowiec od samego początku rywalizuje w HW. Adamek kilka razy znalazł się w opałach i mógł odczuć siłę pięści Chrisa. Zebrał trochę mocnych ciosów, ale ani razu nie został zamroczony, a raz poleciał na liny, bo - o ile dobrze widziałem - źle stanął. Bo - jak już zostało wspomniane - "Koszmar" parokrotnie przetestował twardość podbródka Adamka. Crash test sprawdzający potencjał szczęki "Górala' w wadze ciężkiej wypadł okazale. Co prawda nie było klasycznych, niosących za sobą wysokie ryzyko nokautu petard ze strony Arreoli (bo szybkie nogi Tomka na to nie pozwoliły), ale kilka ciosów odczułem nawet przed telewizorem. Bo Adamek raz jeszcze pokazał, że w odróżnieniu od wielu pięściarzy (nazwisk z szacunku do nich nie wymienię) MYŚLI w ringu. Miał nakreśloną na Arreolę prostą - na papierze - taktykę. Jaką? Korzystając z różnicy szybkości miał trafić Chrisa krótką serią ciosów i odskoczyć poza zasięg ramion silniejszego fizycznie rywala. Proste? Przez 36 minut na pewno nie, ale "Góral" wykonał ten plan bardzo dobrze. Bo nie wdał się w bijatykę z Arreolą. Komentujący walkę Andrzej Kostyra trafnie zauważył, że gdyby "Koszmar" i "Góral" spotkali się w budce telefonicznej, to Polak nie miałby szans. Na szczęście boks to coś więcej niż siła ciosu, co - w niedzielny poranek - Adamek skutecznie wyłożył opornym na tą wiedzę. Bo Tomasz pokazał, że bez Andrzeja Gmitruka też może stoczyć świetną walkę i wygrać. Nie ukrywam, że sam z niepokojem czekałem na rezultat współpracy z Ronnie Shieldsem i Rogerem Bloodworthem. Niepotrzebnie. "Góral", mimo kilku ciężkich chwil, skrupulatnie realizował przez dwanaście rund nakreśloną taktykę; umiejętnie schodził z linii ciosu Arreoli, klinczował, kiedy "Koszmar" niebezpiecznie nacierał i trafiał seriami, gdy tylko zdarzyła się okazja do punktowania. *** Co teraz czeka Adamka? Odpowiedź na to pytanie najpewniej podadzą nam włodarze HBO, stacji, która widzi w "Góralu" przyszłego mistrza świata, a także - stosując mniej przyziemne kryteria - boksera, na którym można zarobić. Prawdopodobnych scenariuszy powstanie zapewne kilka. Ja życzyłbym sobie i pewnie wielu kibicom boksu następującego: Tomasz vs David Haye o pas WBA (wrzesień/październik), a zwycięzca niech rzuci wyzwanie Władymirowi Kliczko. <a href="http://dariuszjaron.blog.interia.pl/?id=1881873" target="_blank">Porozmawiaj o boksie z Darkiem Jaroniem</a>