Już w najbliższą sobotę (1 września) brązowy medalista z Londynu stoczy walkę w lidze niemieckiej. Będzie to pierwszy pojedynek Damiana Janikowskiego od czasu igrzysk olimpijskich. Dlaczego najlepszy obecnie polski zapaśnik walczy za granicą, a nie w rodzimej lidze? - W tym sezonie w Polsce w ogóle nie ma ligi zapasów. Kluby nie są w stanie wystawić pełnych składów, brakuje im pieniędzy. Dzięki walkom w Niemczech mogę regularnie rywalizować z najlepszymi zapaśnikami - tłumaczy Janikowski. Od lat Ringen Bundesliga (niemiecka liga zapasów) przyciąga najzdolniejszych zawodników z całego świata. Są oni wypożyczani do lokalnych klubów, dzięki czemu walki zyskują na atrakcyjności. Dla wielu z nich jest to doskonała forma zarobienia dodatkowych pieniędzy, o których często mogą tylko pomarzyć występując w swoich rodzimych ligach. Damian ma zakontraktowane 10-12 walk. Pojedynki będą się odbywały mniej więcej co dwa miesiące. Aby wszystko przebiegało sprawnie, za każdym razem będzie latał samolotem. Klubowi TUS Adelhausen się to opłaca, w końcu medalista igrzysk olimpijskich z pewnością przyciągnie na trybuny jeszcze więcej kibiców. - Zainteresowanie zapasami w Niemczech jest ogromne. Kibice wczuwają się jak na meczach piłkarskich. Są bębny, doping przez całą walkę i pełne trybuny. Mam nadzieję, że w Polsce doczekamy się kiedyś takiej atmosfery - mówi Janikowski. Pierwszą walkę polski zapaśnik stoczy z doświadczonym Chorwatem Nenadem Zugajem, brązowym medalistą mistrzostw świata w Moskwie. Podczas igrzysk olimpijskich w Londynie bałkański zawodnik przegrał z Francuzem Noumonvim Meloninem, którego następnie pokonał Janikowski w walce o trzecie miejsce.