Interia: Musiał pan długo namawiać Mameda Chalidowa na tę walkę? Borys Mańkowski: - Nie musiałem. Wrzuciłem to wideo (Borys Mańkowski zasugerował walkę z Mamedem najpierw na Facebooku - przyp. red.). Najpierw był jakiś tam odzew z KSW. Później chwilę poczekałem i była odpowiedź od Mameda. Także nie musiałem naciskać w żaden sposób na tę walkę. Jak pan w ogóle wpadł na taki pomysł? - Nie znalazłem się na karcie walk, a nie oszukujmy się, będzie to największa gala w historii i może się już nie powtórzyć. Bardzo chciałem tam być. Gdybym nagrał wideo o tym, że chcę tylko być na karcie, to nikogo by to nie zainteresowało. Wiedziałem o tym, że jeżeli użyję imienia i nazwiska Mameda Chalidowa, który jest najlepszym zawodnikiem w historii KSW, to na pewno będzie miało to ogromny oddźwięk. Jak widać, jest. Walka z Mamedem będzie najważniejszą w pana dotychczasowej karierze? - Zdecydowanie. Spodziewał się pan, że może do takiego starcia dojść? - Nie spodziewałem się w ogóle. Nie nastawiałem się na to, że będę się kiedykolwiek bił z Mamedem. Po prostu to tak wyszło. Dla pana będzie to wyjątkowa walka, bo często pan wspominał, że Mamed to największy idol. Nie obawiał się pan takiego wyzwania? - Nie boję się żadnych wyzwań. Jak już, to mogę się bać jakichś walk, które nie dają mi nic, bo można na nich dużo stracić, a nic nie zyskać. W tej walce mogę tylko zyskać, także nie ma żadnego strachu. Zbyt dużo lat robię to, co robię, żeby się bać samej walki. Wspomniał pan, że tutaj w dużej mierze chodzi o nazwisko. Myśli pan, że przeciwnicy z pana kategorii nie zrobiliby już takiego wrażenia? - Żaden zawodnik w KSW nie zrobiłby takiego wrażenia, jak Mamed. Walka z takim Mariuszem Pudzianowskim nie dałaby takiego efektu z racji tego, że jest w kategorii ciężkiej to raz, a dwa, że wszyscy nadal uważają go za takiego freaka (z ang. "świr" - przyp. red.), więc nie byłoby takiego rozgłosu, jakiego bym chciał. Chcę głównie rozgłosu sportowego. Z Mamedem jest on i sportowy, i dodatkowo medialny. Mam, co chcę i myślę, że jedyną osobą, która mogłaby przebić ten rozgłos na polskie warunki jest Conor McGregor, który przebiłby ją z racji tego, że transmitowano by walkę na całym świecie. Żaden inny zawodnik nie sprawiłby mi takiego rozgłosu i satysfakcji, jaką może dać mi Mamed. Będzie pan jakoś specjalnie przygotowywał się do tej walki? - Może przygotowania się wiele nie zmienią, ale na pewno zmieni się moje nastawienie, koncentracja i skupienie na treningach. Jak tylko usłyszałem, że ta walka już jest zatwierdzona, to idąc na trening byłem dziesięć razy bardziej zmotywowany na każdym ruchu, jaki wykonuję. Co będzie pana przewagą w walce z Chalidowem? - Moją przewagą będzie to, że jestem nie do ustawienia, a Mamed lubi bardzo ustawić każdego swojego rywala. Będę ogromnie szybki i dynamiczny. Mamed do tej pory słynął z tego, że bardzo szybko kończył swoje walki. Ma pan plan, jak uniknąć takiego szybkiego zakończenia? - Plan jest taki, że muszę być bardzo czujny od samego początku i wykorzystać moją szybkość. Jestem szybszy od wszystkich jego pozostałych zawodników. Myślę, że nie dam się tak łatwo. Mając na uwadze to, co działo się przy okazji ostatniej walki Mameda, myśli pan, że kibice będą bardziej wspierać właśnie pana na Narodowym? Oficjalny fanpage KSW zrobił nawet niedawno głosowanie dla fanów, kto powinien wygrać tę walkę i pan w nim mocno przewodzi. - Mamed ma o wiele więcej fanów niż ja, ale trzeba pamiętać, że połowa z nich, jak nie więcej, to są ludzie zapewne ze wschodu. Aczkolwiek, jeśli popatrzymy na samych Polaków, to pewnie też jest ich tam więcej, tylko ja chyba mam trochę wierniejszych fanów. Tak pan sądzi? - Tak mi się wydaję, że jakoś tak bardziej mnie lubią (śmiech). Czym miałoby być spowodowane to, że są bardziej wierni? - Nie wiem, to już pytanie do nich. Wszystkich ciekawi też kategoria wagowa, jaką wybierzecie. Ile pan zazwyczaj musiał zejść z wagi, przygotowując się do poprzednich walk? - Około 8-9 kg. Na pewno 85-86 kg, także jeżeli limit byłby w 81-82 kg, to zostaje tylko parę kilogramów do zrzucenia w tym momencie. Dla kogo to może być przewaga, jeśli chodzi o kategorię wagową? - Myślę, że dla nikogo. To będzie wyrównany pojedynek. Dla żadnej ze stron nie będzie przewagi. Odczuwa pan jakąś większą presję, biorąc pod uwagę, że Chalidow to pana idol? - Powinienem odczuwać presję, ale ja odczuwam większą radość niż zwykle. Jedyne, co się zmieniło, to jak wspomniałem wcześniej - koncentracja, motywacja do walki. Presja jest taka, jak wcześniej. Jest pan bardzo pozytywną osobą, chyba jednym z bardziej optymistycznie nastawionych zawodników w KSW. Skąd pan czerpie taką radość? - Nie ma się co zamartwiać na przyszłość. Trzeba myśleć o tym, co jest teraz. Mieć jakiś plan, ale czerpać radość z tego, co jest teraz. Ludzie tego zazwyczaj nie zauważają, tych drobnych rzeczy, które nas otaczają na co dzień. Staram się to robić. Teraz jestem w trasie i cieszę się, że mogę w niej być. Siedzę z moim przyjacielem, rozmawiamy sobie o różnych rzeczach i pewnie powinienem być wkurzony, że jestem w trasie, ale dzięki temu mamy czas, żeby coś tam sobie "porozkminiać". W ciągu tygodnia nie ma tego czasu. Z takim nastawieniem podchodzę do wszystkiego. - Ludzie pytają, jak radzę sobie ze stresem przed walkami. Odpowiadam im, że wtedy myślę o osobach, które na przykład siedzą na wózkach inwalidzkich, oglądają nas w telewizji i mogą tylko pomarzyć o tym, żeby wstać i pójść po szklankę herbaty do kuchni. Jestem na tyle zdrowy, że mogę wyjść i walczyć, wykazać się sprawnością fizyczną. Już z tego się cieszę. Sam fakt, że mogę to robić sprawia, że nie ma się czym stresować, tylko trzeba się radować. Tak podchodzę do każdego aspektu w życiu. Wiem, że uwielbia pan też podróżować. - Tak jest. Po walce z Mamedem planuje pan jakąś większą podróż? - Gdyby nie moje życiowe sprawy... Może inaczej. Mam dziecko w drodze po prostu. Gratuluję! - Dziękuję bardzo. Mamy termin na połowę czerwca, także tutaj nie będzie żadnej podróżniczej przygody, bo muszę spędzić czas z moją ukochaną, czuwać i być w gotowości w każdej chwili. Jak już się urodzi nasza córeczka, to będę musiał być w domu. Myślę, że wtedy nie będę myślał o czymkolwiek, tylko będę chciał być w domu i opiekować się moimi dwiema bestiami. Nie będzie żadnych podróży, ale na koniec roku na pewno sobie jakoś odbiję i gdzieś tam wyruszę. Przed majową galą dużo się będzie więc działo w pana życiu. - Zdecydowanie. Codzienne się coś dzieje. Wracając jeszcze do samej walki z Mamedem. On ostatnio zmagał się z kontuzjami i też dzieli was dosyć spora różnica wieku. To może mieć wpływ na walkę? - Jestem młodszy, ale Mamed jest bardziej doświadczony i myślę, że to mniej więcej równoważy to wszystko. Można popatrzeć też na innych zawodników z UFC, najlepszej organizacji świata, że wielu z nich ma, a nawet zdobyło pasy mistrzowskie w wieku podobnym do Mameda. Myślę, że w MMA, to bardzo dobry wiek. Jeśli chodzi o kontuzje, Mamed bardzo długi czas poświęcił na rehabilitację i odnowę organizmu, więc myślę, że jest w pełni sprawny. Wiele osób twierdzi, że w tej walce Mamed może wiele stracić, a nic nie zyskać. Jak pan to widzi? - Mamed w każdej walce może dużo stracić, bo on zawsze wygrywa. W KSW nie przegrał chyba jeszcze ani jednej walki, także z kim by się nie bił, nawet z mistrzem UFC, może stracić bardzo dużo i do każdej walki wychodzi tak samo. Szczerze powiedziawszy, patrząc na jego poprzednich przeciwników, myślę, że nie może stracić więcej, niż w tamtych walkach. Chciałam jeszcze zapytać o pana trening, bo pan często podkreśla, że stawia na terapie naturalne. Jest m.in. akupunktura. Dlaczego jest pan tego tak wielkim zwolennikiem? - Wszystko zależy od tego, co chcemy uzyskać. Jeśli mam na przykład jakieś tam spięte mięśnie, to moja szamanka, czyli Honorata, odnajduje to miejsce, wbija igłę, wierci nią i po prostu rozluźnia dany mięsień, przez co nie ma jakiegoś tam spięcia. Ale to nie tylko to. Jeśli ktoś ma na przykład problemy ze snem, to nakłuwa go w taki sposób, żeby mógł spokojnie spać. Ma ktoś problemy z libido, to też go pocieszy. Z czymkolwiek nie mamy problemu, akupunktura zaradza. To też się przekłada na trening, który dzięki temu jest lepszy. Rozmawiała: Adrianna Kmak