Dokładnie miesiąc pozostał do walki o mistrzostwo świata: Tomasz Adamek - Witalij Kliczko. Cała Polska i nie tylko ona czeka na to starcie. Nazywaliśmy "walką stulecia" pojedynek Tomasza Adamka z Andrzejem Gołotą, ale poza naszym krajem i amerykańską Polonią, nikt się nim nie interesował. Tymczasem starcie "Górala" z Witalijem "Doktorem Żelazna Pięść" Kliczką, będzie największym wydarzeniem bokserskim na świecie w drugi weekend września. Transmisje przeprowadzi największa amerykańska "bokserska" stacja HBO, a także niemieckie, ukraińskie i polskie telewizje. Na dodatek walka odbędzie się w szczególnym miejscu - będzie oficjalnym debiutem szykowanej na Euro 2012 Areny Wrocław. Tradycyjnie już, "Góral" do ringu wejdzie przy dźwiękach przeboju Funky Polaka "Pamiętaj" z patriotycznym refrenem: "Nie zapomnij skąd tutaj przybyłem, nie zapomnij gdzie się urodziłem, bo w pamięci jest siła zaklęta, więc pamiętaj synu mój. O kolorach - białym i czerwonym, o symbolach Orła w koronie..." INTERIA.PL: Czy na dźwięk nazwy "Bushkill" nie dostaje pan nudności? To samo miejsce, jeden dzień podobny do drugiego, trening do treningu. Tomasz Adamek: Monotonia mnie nie dotyczy, gdyż mam świadomość, że przygotowuję się do wielkiego wydarzenia. Nie przejmuję się tym, że w Bushkill jestem już chyba piąty raz. Przede mną coś wielkiego i do tego zmierzam. Najważniejsze, że jestem zdrowy i między innymi dzięki temu z wielką chęcią chodzę na treningi. Mam do wzięcia pas mistrza świata wagi ciężkiej i chcę to zrobić! Powiedział pan kiedyś "życie idei błogosławi", czy ta data 10 września 2011 roku i walka, która się wtedy odbędzie, to najważniejsza idea w pańskim życiu? - Oczywiście w tej chwili jest to dla mnie najważniejsze. Ja naprawdę zamierzam zdobyć ten pas i dlatego bardzo ciężko trenujemy już od ponad siedmiu tygodni. Nie będę ukrywał, że jest bardzo ciężko, ale ja zawsze powtarzam, że bez ciężkiej pracy nie można do niczego dojść i dlatego ją wykonuję. Czy pan śledzi to, co się dzieje w Polsce wokół tej walki? Czy informacje o tym, że bilety schodzą jak ciepłe bułeczki - mimo że te pod samym ringiem kosztują nawet ponad sześć tys. zł, że fani wymyślają jak panu dopingować dodają panu otuchy, czy stara się pan od nich odciąć? - Mam tu w Bushkill internet, czytam i wiem wszystko, co się dzieje. Wiem, że grubo ponad 30 tys. biletów na walkę zostało sprzedanych, zostało ich naprawdę niewiele. Bardzo się cieszę, że mam w Polsce wiernych fanów i że będę się mógł zaprezentować 10 września przed tak szeroką publicznością. Chcę, żeby wiedzieli, że jest to dla mnie wyzwanie - walka o mistrzostwo świata. Zrobię wszystko, by zwyciężyć tę walkę. Niedawno Władimir, czyli młodszy z Kliczków walczył z Davidem Haye'em i pojedynek ten okrzyknięto walką 10-lecia. Nie uraziło to pańskiej ambicji, nie pomyślał pan: "Jak to, ja Góral mam walczyć z Witalijem, a oni tu mówią o walce dekady? Ile tych dziesięcioleci może być w ciągu dwóch-trzech miesięcy?" - Nie zwracam uwagi na to, co ktoś mówi, jaką opinię wyraża. Patrzę na swoją karierę, a przede wszystkim interesuje mnie to, by jak najlepiej zaprezentować się w ringu. Przecież każdą dobrą walką sprzedajesz siebie. Kibice, przychodząc na stadion, czy wykupują pay-per-view, chcą zobaczyć dobry show i taki show zawsze chcę im zapewnić. W jednym z poprzednich wywiadów powiedział pan rzecz, która mnie bardzo zaskoczyła: "Po to spędzę 11 tygodni na treningu, by rozpracować Witalija i jego mocne strony. Dwa razy dziennie spotykam się z Rogerem Bloodworthem na treningu, by mieć pewność, że 10 września wygram walkę." Czy w ogóle jest możliwe osiągnięcie takiej pewności przed starciem z mistrzem, na którego nie ma mocnych od ośmiu lat? - Jeżeli nie masz ducha walki i wielkiej wiary, to nigdy nic nie wygrasz. Ring to nie jest zabawa, to nie są szachy. Tam trzeba wejść i pokazać serce, a także swoją siłę. Z takim nastawieniem, z wielką wiarą wejdę do ringu. Czyli w pozytywnymi znaczeniu, z klapkami na oczach - zawsze na całego i nie ma odwrotu? - Gdyby kiedykolwiek takie myśli naszły, to będzie znaczyło, że pora kończyć karierę. Pański trener Roger Bloodworth powiedział niedawno: "Moim podstawowym zadaniem jest nauczenie go boksować. Zawsze możesz nauczyć wojownika boksowania, ale na pewno nie uda ci się boksera nauczyć wojowania, walki na całego". Widać, że trener ma o panu wysokie mniemanie i braku serca do walki nigdy nie zarzuci "Góralowi". - Ryzyko zawsze trzeba podejmować, ale też należy znać jego stopień. Nie może to być ryzyko, które może kosztować koniec walki po jednym ciosie. Jestem zwolennikiem wielkiej walki, dzielnego wojowania, ale też trzeba używać głowy - zadać cios i uciekać, absolutnie nie stać w miejscu. To jest niestety waga ciężka i jeżeli będziesz stał, szedł na wymianę w kontakcie, to możesz polec. Ciosy rywala mają swoją wagę, dlatego muszę z głową uciekać na dół, czy na boki, żeby ciosy przeciwnika szły w powietrze. Zatem walka na całego, ale też ze sprytem? - Jeżeli nie masz dobrej głowy, nigdy nie będziesz mistrzem świata. Dosyć dobitnie Roger zauważył, że gdyby minęły jeszcze dwa lata, do takiej walki mogłoby nie dojść. Faktycznie, obaj z Kliczką słyszycie taki ostatni dzwonek? - Ja wierzę w przeznaczenie. Jeszcze niedawno nie było pewne, czy w ogóle będzie mi dane walczyć o mistrzowski pas w kategorii ciężkiej. Ja w to jednak cały czas mocno wierzyłem i to stało się faktem. Teraz mam nadzieję, że 10 września w stu procentach będę zdrowy i wejdę do ringu z wolą zwyciężania. Podkreślam - wierzę w przeznaczenie. Podczas ostatniej waszej wspólnej konferencji w USA, Kliczko powiedział o panu niezbyt ładnie: "Adamek nie jest prawdziwym pięściarzem wagi ciężkiej", po czym zwrócił się do pana: "Ty zostałeś nim tylko dlatego, że dużo jesz." Myśli pan, że to jakaś prowokacja? - Trudno mi odpowiedzieć, co miał na myśli Witalij i co nim kierowało, gdy wypowiadał te słowa. Na pewno nie będę wygodnym przeciwnikiem dla niego. Jestem dużo niższy i dużo szybszy. Chodziło mu o gabaryty pańskie, o to, że nie jest pan kolosem w stylu Haye'a, czy Wałujewa? - Tak. Gdybym był o 10 kg cięższy, byłbym znacznie łatwiejszym celem do trafienia. Moimi wielkimi atutami jest szybkość, praca nóg, dlatego jestem niewygodnym rywalem dla tych wielkich bokserów na czele z Kliczką. Na jakim etapie są przygotowania? - Cały czas sparujemy. Co drugi dzień mam sparingi, a także tarczę z trenerem. Po południu biegam, albo pływam. Do tego chodzi praca z moim fizjologiem Tylorem Woodmanem, nad wytrzymałością, siłą rąk. Zatem cały czas ciężko pracuję, ale dzięki temu moja kondycja stopniowo się poprawia, a wraz z nią forma idzie do góry i to jest najważniejsze. Rozmawiał: Michał Białoński