41-letni Sinistra trafił do szpitala 26 listopada zmuszony przez swojego trenera. Wylądował pod respiratorem na oddziale intensywnej terapii i długo walczył o życie. W mediach społecznościowych zamieszczał zdjęcia z informacją, że "taki mały wirus nie da mu rady". Cały czas był w opozycji wobec sposobów walki z pandemią. W Belgii znano go jako zdeklarowanego antyszczepionkowca. Wreszcie wyszedł ze szpitala na własną prośbę. Ostatni wpis w mediach społecznościowych zamieścił 13 grudnia. Dwa dni później zmarł na zawał w swoim domu w Ciney. Jego żona poinformowała o tym na Facebooku. Frederic Sinistra nie żyje. To nie wirus Dodała, że śmierć męża nie miała nic wspólnego z koronawirusem. "Frederic nigdy by się nie zgodził na to, by jego śmierć wykorzystywano do siania strachu przed wirusem i reklamowania szczepionki" - napisała. Media, które informowały, że Frederic był ofiarą pandemii oskarżyła o poszukiwanie skandali, tak jak niektórych członków rodziny kick-boxera. Jej zdaniem, wypisują o zmarłym rzeczy niesprawdzone.