Co takiego zrobił Panu Marcin Najman że go Pan bić zamierza? Tyberiusz Kowalczyk: (Śmiech) - Nic takiego, zadzwonił kolega z Londynu, który działa tam jako promotor i wyszedł z propozycją walki z Najmanem. To była spontaniczna decyzja, od razu się zgodziłem. Nie wahał się Pan ani przez moment? - Nie, to był totalny spontan! Miał Pan wcześniej kontakt ze sportami walki? - Nie, teraz zacząłem trenować dopiero. I nie boi się Pan Marcina Najmana? - Na pewno nie będę go lekceważył. Do walki zostały dwa miesiące, przez ten czas zdążę się przygotować. Ma Pan gotową taktykę czy postara się skopiować styl Mariusza Pudzianowskiego lub Roberta Burneiki? - Do opracowania taktyki jeszcze daleko. Tym bardzie, że nie ja ją będę ustalał, tylko mój trener, do którego mam pełne zaufanie. Na razie skupiamy się na treningach bokserskich. W końcu Najman coś tam boksował. W MMA byłoby łatwiej, skręciłbym go, udusił i gotowe, a tak w K1 trzeba będzie bić się w stójce. Podobno ustalono limit wagowy na 115 kilogramów. Pan waży znacznie więcej, zdąży Pan zrzucić kilkanaście kilogramów w dwa miesiące? - Ten limit jest niemożliwy. I tak już zrzuciłem ze 133 do 127 kilogramów, nie ma mowy żeby udało się dojść do 115 kg. W dniu walki powinienem ważyć około 118 kg, większej różnicy Najmanowi to raczej nie zrobi. W MMA w parterze masa ma znaczenie, ale w stójce to może być dla niego przewaga, będzie szybszy ode mnie. A oświadczenia, że mam ważyć 115 kg nie podpiszę. Trochę Pan ryzykuje, bo ewentualne zwycięstwo nad Marcinem Najmanem większej chwały Panu nie przyniesie, a w razie porażki narazi się Pan na pośmiewisko. - Takie jest życie, ryzyko zawsze jakieś istnieje. Nawet pijak spod budki z piwem jak dobrze trafi to człowieka znokautuje, więc jeszcze raz podkreślam, że Najmana nie zlekceważę. Muszę się przygotować jakby czekał na mnie Mike Tyson w szczytowej formie! Marcin Najman ma wielu przeciwników, którzy liczą na to, że wreszcie ktoś skutecznie wybije mu z głowy sporty walki. Pan może być tym kimś. Poradzi Pan sobie z presją? - Taki z niego wojownik jak ze mnie. Coś tam poboksował niby, ale gdzie mu do prawdziwych zawodników? Zawsze szybko odklepywał. Mi serca do walki na pewno nie zabraknie. Rozmawiał: Dariusz Jaroń