"Po powrocie z Grand Slamu w Moskwie (odpadła w eliminacjach - PAP) cały lipiec trenowałam w Cetniewie. To były wyjątkowo ciężkie tygodnie, czułam się zmęczona fizycznie i psychicznie, ale wyniki badań pokazały, że jeszcze można mi "dołożyć", dlatego zostałam w Hamburgu na kilkudniowym, międzynarodowym obozie" - powiedziała Pogorzelec. W niemieckich zawodach o PE wygrała z Anną Von Berg (Niemcy) 10:0 i Karin Van Dijk (Holandia) 7:0, w półfinale przegrała z późniejszą triumfatorką Heide Wollert (Niemcy) 0:10, a walce, której stawką była pozycja na podium, pokonała kolejną reprezentantkę gospodarzy Annikę Heise 7:0. "Szczególnie trudna była potyczka z Wollert, jedną z najlepszych judoczek na świecie w kategorii 78 kg. Niestety, uległam jej przez ippon, ale mam nadzieję, że do czwartku na campie w Hamburgu jeszcze się z nią spotkam w walce treningowej. Okazja do rewanżu nadarzy się podczas MŚ. Do Tokio lecę już 29 sierpnia, a startuję 9 września" - dodała judoczka, która jest odkryciem sezonu w polskiej drużynie narodowej. Wygrała Puchar Świata w Tallinie, była trzecia w mistrzostwach Europy w Wiedniu i Grand Prix w Tunisie. "Właśnie w Tunezji w półfinale pokonałam, choć trochę szczęśliwie, Annikę Heise. W Hamburgu byłam już zdecydowanie lepsza, co świadczy, że forma rośnie. Generalnie potraktowałam niemieckie zawody bardzo poważnie, choć nie są zaliczane do olimpijskich kwalifikacji. Oczywiście, nie było mowy o sprawdzaniu w boju nowych elementów, bo nie jestem jeszcze zawodniczką na tak wysokim poziomie, aby takich prób dokonywać w PE" - stwierdziła Pogorzelec.