Interia: Za oknem już pierwsze oznaki wiosny. Może lepiej, żeby nasi skoczkowie odpuścili sobie już końcówkę sezonu? Wojciech Fortuna (złoty medalista olimpijski z Sapporo): - Nic z tych rzeczy. Przed nami jeszcze miesiąc skakania i wierzę w to, że w jeszcze w tym sezonie czekają nas miłe niespodzianki. Nasi zawodnicy cierpią właśnie z powodu braku śniegu. Przez ciepłą zimę nie mamy, gdzie trenować. Przecież przed inaugurującymi sezon konkursami w Klingenthal nasi zawodnicy nie oddali ani jednego skoku na śniegu. Powtarzam, ani jednego! A zawsze tzw. pierwszy śnieg był dla skoczka niezwykle ważny. Gdy byłem zawodnikiem potrzebowałem przed sezonem około 150 skoków, żeby oswoić się z zimą. Sezon trwa już blisko trzy miesiące. Przez ten czas można było się przyzwyczaić do śniegu. - Zawodnicy gonią ze skoczni na skocznię, nie mają czasu na spokojny trening, a nawet gdy część kadry odpuści któryś z konkursów i pojedzie potrenować, to od razu ciąży na nich fakt, że muszą jak najszybciej wrócić, bo przecież sezon w pełni. Zresztą w tym roku nie mamy wyników w żadnej zimowej dyscyplinie, ani w skokach, ani w łyżwiarstwie szybkim, ani w narciarstwie klasycznym. Jeśli kiedyś miał się naszym zawodnikom przydarzyć słabszy sezon, to dobrze że stało się to teraz, a nie np. w roku olimpijskim. Wyniki skoczków są jednak ogromnym rozczarowaniem. - Przecież nasi zawodnicy mają ogromny potencjał. Jego przebłyski widać było podczas konkursów lotów w Vikersund, kiedy Piotr Żyła, Kamil Stoch czy Andrzej Stękała skakali ponad 230 metrów. Zresztą czytałem ostatnio w jednej z gazet, że Kamil się kompromituje, tak słabo skacząc. A jestem pewien, że Stoch niedługo znów będzie najlepszy. Ciekawe jak będą się czuli ci, którzy teraz na niego plują, a jeszcze niedawno włazili mu w dupę, gdy zdobywał dla Polski złote medale. Pan jako skoczek też to przeżywał. - Mnie i Józkowi Łuszczkowi (złoty medalista mistrzostw świata w biegach narciarskich - przyp. red.) dorabiano takie buty, że głowa mała. Kamil jest bardzo wrażliwy na krytykę, a do tego, to co się wypisuje o nim to już oczernianie, zwykłe chamstwo. Przed nami konkursy w Lahti i kolejna zmiana w kadrze na Puchar Świata. Czy zgadza się pan z opiniami, że wewnętrzna rywalizacja tak mocno eksploatuje naszych zawodników, że w zawodach nie są w stanie pokazać swoich umiejętności? - To nieprawda, to nie ma żadnego znaczenia. Rywalizacja sprawia, że poziom sportowy tylko się podnosi. Powtórzę po raz kolejny, w tej grupie jest ogromny potencjał. To, że na zawody do Lahti nie jedzie Kot, tylko Murańka nie ma większego znaczenia. Maciek jeszcze będzie miał okazję, żeby poskakać w Pucharze Świata. On przecież też nie może znaleźć formy. To szósty zawodnik igrzysk olimpijskich w Soczi. Jeśli słyszę, że to skandal, że nie jedzie na Puchar Świata, bo gdzieś tam zajmował miejsca w drugiej dziesiątce, to tylko uśmiecham się pod nosem. Kto powinien zostać nowym trenerem kadry? - Ja tam wcale nie jestem taki pewien, że Kruczek odejdzie po sezonie. Jak to? - Nie zdziwię się, jeśli nadal będzie pracował z Kamilem. Stoch jest z nim bardzo związany emocjonalnie. To przecież Kruczek doprowadził go do medali mistrzostw świata i dwukrotnego triumfu na igrzyskach olimpijskich. Kamil wierzy w niego jak w boga i z tego, co wiem nie za bardzo wyobraża sobie pracę z innym szkoleniowcem. Czyli będzie tak jak pod koniec kariery Adama Małysza, kiedy jego indywidualnym szkoleniowcem był Hannu Lepistoe? - Trener to niezwykle ważna osoba dla skoczka. Pamiętam to na swoim przykładzie. Kiedy z Wisły Zakopane odszedł mój szkoleniowiec, to tak naprawdę skończyłem skakać. Taki scenariusz jest według mnie prawdopodobny, choć nie chcę się wymądrzać, bo znów będą mówić, że Fortuna siedzi w domu i filozofuje. Z resztą zawodników powinien pracować Polak czy trener z zagranicy? - Decyzję podejmie prezes PZN Apoloniusz Tajner, ale przecież mamy świetne zaplecze w Polsce. Piotr Fijas czy Robert Mateja osiągają świetne wyniki z juniorami. To przecież spod ich ręki wychodzą co roku medaliści mistrzostw świata. Czy w tym sezonie ktoś dogoni jeszcze Petera Prevca? - Nie ma takiej szansy. Przewaga Prevca nad Severinem Freundem wynosi ponad 500 punktów. Słoweniec musiałby przestać łapać się do trzydziestki, żeby stracić Kryształową Kulę. Ważne, żebyśmy do samego końca ściskali kciuki za naszych. Rozmawiał Krzysztof Oliwa