Podczas wcześniejszych treningów na Bergisel Stoch osiągnął 114,5 oraz 126 m. W kwalifikacjach wylądował na 123. metrze. Nasz utytułowany zawodnik zajmuje 19. pozycję w klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni. Podczas rozdawania przez Stocha autografów po kwalifikacjach mali kibice z Polski aż spadli ze stopnia na trybunach, chcąc zbliżyć się do naszego mistrza. Na szczęście nie było obrażeń. - Wrażenia pozytywne, bardzo lubię tutaj być i skakać. Szkoda, że nie przyjechałem z taką dyspozycją, z jaką bym chciał, z dobrymi, solidnymi skokami. Jest więcej szukania i czegoś, czego mi brakuje, a co mnie trochę denerwuje - mówił nasz skoczek. - Tu trzeba siąść na spokojnie - dodał ze śmiechem. - Wydaje mi się, że dzisiaj było poprawnie technicznie, a mniej odległości. Ten kwalifikacyjny skok wyglądał naprawdę solidnie. W moim odczuciu z technicznego punktu widzenia był on najczyściej zrobiony. Brakło dobrej energii, odejścia z progu, przez to straciłem trochę dynamiki w locie - opisywał nasz mistrz, który wciąż nie może ustabilizować formy, dodatkowo popełnia błąd z krzyżowaniem nart. - U mnie to jest trochę standard, że narty się lekko stykają po wyjściu z progu. Czasem za mocno uderzają o siebie, wtedy trudno jest skorygować je w powietrzu - powiedział. W pierwszej serii sobotniego konkursu rywalem Stocha w parze KO będzie Gregor Schlierenzauer. To pojedynek dwóch wielkich mistrzów, choć obaj szukają najlepszej formy. - Żaden pojedynek. Każdy z nas robi tyle, ile umie. Mam nadzieję, że obaj przejdziemy do finału - skomentował Stoch. Pytany, czy lubi system KO, odpowiedział krótko: "Nie przeszkadza mi". W sobotę o 14 w Innsbrucku rozpocznie się trzeci konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Z Innsbrucku Waldemar Stelmach