25-letni zawodnik podkreślił, że nie można sobotniego wyniku porównywać ze styczniowym konkursem w Zakopanem, gdzie "Biało-czerwoni" uplasowali się na drugiej pozycji. Stoch, który w indywidualnej rywalizacji zająłby w sobotę czwartą lokatę, był zadowolony z własnej postawy oraz kolegów z zespołu, ale nie chciał deklarować, czy stać ich na takie samo miejsce podczas zbliżających się mistrzostw świata. - To będą zupełnie inne zawody, inne warunki, więc nie można tego przewidzieć - dodał. Satysfakcji ze swoich skoków nie ukrywał także Krzysztof Miętus, po którego słabszym skoku w ostatniej serii Polacy stracili prowadzenie w konkursie w Zakopanem. - Po takich przeżyciach, jak tamte, trzeba o wszystkim zapomnieć i nie wracać do przeszłości, bo inaczej za bardzo się człowiek spina. Czuję, że forma idzie w górę i powoli się stabilizuje. Najważniejsze, że jest powtarzalność - zaznaczył. W podobnym tonie wypowiadał się o swoim występie Dawid Kubacki, który - w porównaniu ze składem z Zakopanego - zastąpił Macieja Kota. - Myślę, że to były skoki na miarę moich możliwości - powiedział. Zastrzeżenia do swojej postawy miał z kolei Piotr Żyła, który w ekipie "Biało-czerwonych' wypadł najsłabiej. - Nie wiem, co się stało, ale na pewno nie była to kwestia zmęczenia. Nie zadziałało coś przy dojeździe. Muszę to przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Mamy bardzo dobrą drużynę, choć po ostatnich dwóch dniach widać, że forma moja i kolegów jeszcze faluje - przyznał. Sobotnią rywalizację wygrali Słoweńcy, który powtórzyli osiągnięcie z Zakopanego. W niedzielę skoczkowie zmierzą się w Willingen indywidualnie. W tych zawodach (początek o godz. 14) wystąpi trzech podopiecznych Łukasza Kruczka - Stoch, Żyła i Kubacki. Z Willingen Agnieszka Niedziałek