22-letni skoczek, który "złapał" bardzo wysoką formę i w czterech ostatnich konkursach aż trzykrotnie meldował się w czołowej piątce szybował aż 140 i 146 metrów, podczas, gdy Granerud - 136 i 140,5. Mimo to okazał się słabszy - przegrał z nim o 0,7 punktu. Dlaczego tak się stało? Jak można się domyślać, wszystkiemu "winne" są przeliczniki. Już w pierwszej serii Pavlovcić skakał z wyższego o jedną belkę rozbiegu (12 wobec 11 Graneruda), a w finale ta różnica była jeszcze większa (odpowiednio: belka 10. i 8.). Tylko z tego tytułu Norweg otrzymał 10,4 punktu więcej od rywala.Oczywiście, przeliczniki istnieją w skokach narciarskich od lat. Ten przykład to jednak ekstremum pokazujące, że dyscyplina ta stać się może kompletnie nieczytelna dla przeciętnego kibica. Jak bowiem wytłumaczyć mu, że daleki skok wcale nie musi oznaczać prowadzenia czy zwycięstwa?TC