Dlatego wielkim pytaniem psychologów sportowych jest co się dzieje w głowach zawodników, którzy znajdując sie na szczycie skoczni i nie widząc zeskoku chwilę później przy szybkości 100 kilometrów na godzinę wybijają się w górę i szybują na odległość prawie 250 metrów? Na to pytanie pewną odpowiedź dało w kwietniu trzech wielkich zawodników tej dyscypliny. Wszyscy są Finami, wszyscy trzej skakali wielokrotnie po... pijanemu i teraz we trójkę wybierają się na przyszłoroczne zimowe igrzyska olimpijskie do Soczi. Chodzi tu przede wszystkim o dwóch największych sportowców Finlandii, znanych nie tylko z osiągnięć na skoczniach lecz wyjątkowo burzliwego, zakrapianego alkoholem życia i wielokrotnych pobytów w więzieniu. Wyrzucany z reprezentacji aż cztery razy sympatyczny o niewinnej twarzy cherubina 28-letni Harri Olli zamierza zdobyć medal olimpijski i rozpoczął treningi pod okiem najbardziej utytułowanego skoczka w historii lecz też najbardziej znanego notorycznego alkoholika 50-letniego dzisiaj Matti Nykaenena, którego z kolei organizatorzy olimpiady zaprosili jako gościa honorowego i przedskoczka. Wielkim gwiazdom się wybacza i zawsze daje ponowną szansę podkreślają Finowie, a media zwracają uwagę, że pomimo stylu życia to Olli i Nykaenen są niekwestionowanymi ikonami fińskiego sportu. Obsceniczny gest wykonany do kamer telewizyjnych po zawodach w skokach narciarskich w Kuusamo w listopadzie 2010 r. sprawił że Olli został zawieszony przez międzynarodową federację narciarska FIS i po raz kolejny wyrzucony z reprezentacji Finlandii. - Pokazanie palca w kierunku kamer telewizyjnych było tylko kroplą, która przelała kielich. On po prostu nie zasługuje na miejsce w narodowej ekipie po serii wcześniejszych ekscesów - powiedział wtedy kierownik fińskiej drużyny Pekka Niemela. Olli, jeden z największych fińskich talentów i srebrny medalista mistrzostw świata w Sapporo 2007, od kilku lat nazywany en fant terrible fińskich skoków był już wcześniej wyrzucany z reprezentacji. Najbardziej spektakularny "występ" miał miejsce w lutym 2008 r. podczas mistrzostw świata w lotach narciarskich w Oberstdorfie. Po kolacji z drużyną Olli wyruszył "na miasto" i po zakrapianej alkoholem nocy, spędzonej z dwoma prostytutkami, bez żadnego wypoczynku uczestniczył w konkursie. Zajął siódme miejsce skacząc na odległość 206,5 metra. Po decyzji o relegowaniu, już w samolocie do Finlandii, upił się i na lotnisku w Helsinkach przed kamerami fińskiej telewizji wulgarnie naubliżał trenerowi, który jego zdaniem "zazdrościł mu jurności i powodzenia u kobiet". W listopadzie 2009 r. skoczek umówił się po treningu na spędzenie romantycznego wieczoru w jednym z pubów w Lahti ze swoją narzeczoną. Tam pobił ją do krwi kuflem od piwa, a sam spędził noc w izbie wytrzeźwień. Olli jest jednak tylko cieniem swojego nowego trenera, ponieważ Nykaenen przeszedł do historii nie tylko jako 46-krotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata, czterokrotny mistrz olimpijski i sześciokrotny globu, na cześć którego fińska poczta wydała w 1988 r. znaczek, lecz jako wokalista z kilkoma płytami na koncie, striptizer, chuligan i "męski bokser". Odsiedział wyrok za próbę zabójstwa swojej żony i przepił całe zarobione podczas bogatej kariery pieniądze. Trzecim Finem, który jedzie do Soczi jest "skoczek o żelaznej twarzy" Janne Ahonen, pięciokrotny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i czterokrotny mistrz świata, który kończył już dwa razy karierę w 2008 i 2011 r. Zasłynął w marcu 2005 r. kiedy na mamuciej skoczni w Planicy skoczył na odległość aż 240 metrów, bijąc o jeden metr ówczesny rekord świata lecz upadł i skok nie został uznany. "Leżałem obolały na zeskoku widząc biegnących w moją stronę sanitariuszy. Pokazałem im gestami, że wszystko jest OK ponieważ nie chciałem aby poczuli mój alkoholowy oddech" - przyznał w swojej biografii pod tytułem "Królewski Orzeł". Teraz ponownie 36-letni skoczek wraca do sportu i podkreślił, że do Soczi jedzie po medal, ponieważ... "skoki siedzą w głowie".