Polscy skoczkowie, zanim wyruszyli na konkursy Pucharu Świata do fińskiej Ruki, musieli przejść testy na obecność koronawirusa. Te na szczęście wskazały wynik negatywny i zawodnicy mogli w komplecie udać się w podróż na kolejne zawody. Tym razem droga będzie jednak znacznie dłuższa. Skoczkowie najpierw kilka godzin spędzili w samochodzie, aby następnie przesiąść się na prom, na którym będą łącznie 30 godzin. Potem naszych zawodników będzie czekać kolejna kilkugodzinna droga autem. Już niedługo po wyruszeniu w trasę zawodników spotkały pierwsze przygody. O tych na kanale Skaczemy.pl opowiedział Adam Małysz. Zawodnicy trafili na wypadek samochodowy, który uziemił ich w korku na dwie godziny. Na szczęście zapas czasu pozwolił na dotarcie do celu pierwszej części podróży.Małysz dodał też, że nie zawsze jego wspomnienia z morskich podróży były dobre."Byle nie bujało. Nie mam miłych wspomnień, jeśli chodzi o promy, ale to było w Egipcie, podczas podróży prywatnej. Mam nadzieję, że ten statek będzie większy i stabilniejszy" - powiedział dyrektor sportowy.Relacje z nietypowej podróży "Biało-Czerwoni" zamieszczają w mediach społecznościowych. Jednym z pierwszych, który pochwalił się zdjęciami, był Piotr Żyła. "Jeszcze tylko 25 godzin i będziemy w Finlandii" - napisał sportowiec, dodając fotografię śniadania z widokiem na morze. Melancholijną relację na Instagramie zamieścił również Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski również zajadał się śniadaniem z pięknym widokiem. Zawodnicy na promie skupią się przede wszystkim na regeneracji."Będzie to praca przede wszystkim Łukasza Gębali, który będzie z każdym pracował indywidualnie, aby doprowadzić zawodników do normalnego stanu przed zawodami" - dodał Małysz.W Ruce skoczkowie zmierzą się w dwóch konkursach indywidualnych. To kolejna szansa na zdobycie pucharowych punktów do klasyfikacji generalnej. AB