Po pierwszej serii trzykrotny mistrz olimpijski był czwarty, ale po drugim skoku spadł dwa miejsca niżej. Poziom skoków był tak wysoki, że jury kilka razy zmieniało rozbieg, a zwycięzca - Norweg Halvor Egner Granerud - sam poprosił o obniżenie belki.- Ja bym powiedział wyśrubowana belka, wszystko idzie na "żyletki", wygrywa ten, kto popełnia jak najmniej błędów. Cieszę się, że kontynuowałem pracę z wczoraj. Udało mi się to w 1/3, bo jeden skok był super - ten w pierwszej serii. W drugiej straciłem dobrą równowagę na najeździe i odbicie nie poszło tak czysto, ale kurczę, z błędami na szóstym miejscu, jest to naprawdę super - przyznał Stoch na antenie TVP Sport. W niedzielę skoczkowie nie mogli narzekać na warunki atmosferyczne. - Było bardzo dobrze, jeśli chodzi o warunki, które lubimy, każdy zawodnik uwielbia, jak ma powietrze pod nartami i może to wykorzystać. Było oczywiste, że belka będzie schodzić w dół, bo poziom jest niesamowicie wysoki. Minimalne błędy robią więc dużą różnicę - powiedział skoczek z Zębu.Polak pomny doświadczeń z wielu lat kariery wie, że o miejscu na koniec decydują tak naprawdę detale. - Praca przez całą karierę nad drobnymi rzeczami. To sprawia, czy jestem w pierwszej "10", pierwszej "20" albo jestem na podium, czy wygrywam zawody. To są minimalne różnice, ale jednak. Przy takim poziomie rywalizacji jest to kluczowe. Myślę, że jestem bardzo blisko, ale czegoś brakuje - stwierdził Stoch.Czy w takim razie przydałby mu się specjalny trening, aby znaleźć ten brakujący element?- Nie jest aż tak źle, żebym musiał na siłę szukać treningu uzupełniającego, którego i tak nie ma, kiedy przeprowadzić, ponieważ co weekend są zawody, do tego dochodzą przejazdy, musimy też wrócić do domu i zrobić trening motoryczny, bez którego nie byłoby potrzebnego nam "paliwa". Wystarczy oddawać równe skoki przez cały weekend - powiedział trzykrotny mistrz olimpijski.Teraz przed skoczkami weekend Pucharu Świata w Polsce. - Jedźmy do Zakopanego, co będę więcej mówił - przyznał Stoch na antenie TVP Sport.