W niedzielnych zawodach Pucharu Kontynentalnego Maciej Kot uplasował się na szóstej pozycji po skokach na odległość 124 i 127 m. Po zakończonej rywalizacji opowiadał o swoich problemach z odbiciem. - Teraz najważniejsze jest odnalezienie dobrego czucia. Pracowałem przez te trzy tygodnie nad tym, żeby przestać się odbijać na progu. Być może dziwnie to brzmi, ale już miałem tak zaburzone czucie, które próbowałem przenieść z platformy dynamometrycznej na skocznię, że chciałem się odbić za mocno, za mocno wystartować z tym odbiciem. Teraz kiedy mam dobre skoki, wydaje mi się, że po prostu się nie odbijam, a prostuję nogi i to na tę chwilę jest klucz, żeby wierzyć, że takie wstawanie na progu wystarcza i utrwalić technikę, powrócić do normalnego skakania. Nie jest to proste dla zawodnika, który ma ambicje i próbuje walczyć, bo często wtedy w zawodach włącza się chęć dania z siebie troszkę energii, a ona nie jest w tej chwili u mnie potrzebna. Trzeba przede wszystkim odbudować technikę - tłumaczył polski skoczek dziennikarce TVP Sport. Jak przyznał, siłę woli odziedziczył w genach. Zakopiańczyk docenia przede wszystkim to, że w trudnych chwilach może liczyć na oparcie ze strony najbliższych. - To rodzice wychowali mnie w takiej postawie sportowej. Nasza rodzina ma duże sportowe tradycje również w postawie i szacunku do rywali, ciężkiej pracy, ale przede wszystkim do tego, że ciężka praca przynosi sukces. Trzeba każdego dnia ciężko pracować i szukać oparcia w bliskich wtedy, kiedy jest źle. Ja zawsze takie wsparcie miałem - mówił Maciej Kot. Reprezentant klubu AZS Zakopane obecnie spędza czas z zawodnikami kadry B. Jego zdaniem ten czas jest dla niego mimo wszystko owocny i daje nadzieję na to, że wkrótce forma wróci na właściwe tory. Czy podopiecznemu Stefana Horngachera trudno było zaakceptować nową rzeczywistość i degradację do zawodów niższej rangi? - Wiadomo, że ciężko na początku było zaakceptować taką sytuację, ale szybko się pozbierałem. Trzeba patrzeć w przyszłość na kolejny sezon. Cieszę się, że teraz na swojej drodze spotkałem ludzi, którzy też idą na szczyt i dają z siebie wszystko, bo mogłem dużo nauczyć się od tych zawodników z kadry B, którzy nie mają łatwego życia, a też dają z siebie wszystko i ciężko pracują - skomentował 27-latek. Zawodnik zapytany o kontakt z trenerem Horngacherem wytłumaczył, jak aktualnie wygląda jego współpraca z austriackim szkoleniowcem. Choć kontakt jest wyraźnie ograniczony, Kot w Polsce może liczyć na fachową opiekę w drodze do powrotu na szczyt swoich możliwości. - Wiadomo, że gratulowałem sukcesów i Stefan też do mnie pisał gratulacje po dobrych startach, ale szczerze mówiąc z czasem jestem w większym kontakcie z Łukaszem Gębalą - naszym fizjoterapeutą, ze względu na drobne problemy ze zdrowiem. Mam też kontakt z Grześkiem Sobczykiem, który jest takim naszym organizatorem i łącznikiem między zawodnikami a Stefanem, bo wiadomo, że nie chcę przeszkadzać Stefanowi, który ma teraz dużo ma głowie. Czeka go finał Raw Air i dba o to, aby zawodnicy byli w jak najlepszej formie, to jeszcze oprócz tego ma sporo do myślenia. Jestem pod dobrą opieką sztabu szkoleniowego z kadry B, więc mam nadzieję, że w Planicy przyjdzie czas, aby na spokojnie porozmawiać - dodał skoczek. Nie jest też tajemnicą, że oprócz problemów z dyspozycją, Kot borykał się również z drobnymi komplikacjami zdrowotnymi. - Były drobne problemy z kolanem, ale na szczęście już najgorsze za mną. Teraz wszystko idzie ku dobremu - wytłumaczył reprezentant Polski. Po finale Raw Air w Vikersund, Stefan Horngacher podejmie decyzję odnośnie tego, kto znajdzie się w składzie na kończące sezon zawody w Planicy. Kot ma nadzieję na to, że znajdzie się wśród tych, którzy dostaną szansę na loty na słoweńskim mamucie. - Nie jestem jeszcze w stu procentach pewny, ale taki był plan, że jeśli zdrowotnie i ze skokami wrócę do normy, to pojadę. Jestem dobrej myśli, ale poczekajmy jeszcze na ogłoszenie składu kadry przez Stefana. Chętnie wybrałbym się do Planicy, aby zakończyć ten sezon na wspaniałej skoczni do lotów narciarskich i być razem z drużyną w momencie, gdy mam nadzieję będziemy odbierać puchar narodów - mówił skoczek po konkursie indywidualnym w Zakopanem. Zawodnik nie przekreśla swoich szans na występ w Pucharze Świata jeszcze w tym sezonie, bo jak twierdzi wypełnił wszystkie założenia, które powinny dać mu możliwość bezpiecznej rywalizacji na skoczni mamuciej. - Nie było założeń minimalnych. W Pucharze Kontynentalnym ciężko jest patrzeć na wyniki. Były założenia techniczne, aby wrócić do dobrego czucia i skakania i przede wszystkim poprawić lot, który problematyczny, bo na dużej skoczni, jak ta w Planicy lot wpływa na odległość i bezpieczeństwo. Myślę, że lot poprawiłem, więc powinno mi to zapewnić szansę - zakończył rozmowę Maciej Kot.