Ammann zdecydowanie należy już do grona weteranów na skoczni narciarskiej. Szwajcar zadebiutował w Pucharze Świata w 1997 roku w Oberstdorfie, plasując się wówczas na 15. miejscu. Udany debiut zapoczątkował wielką karierę, którą nie sposób skończyć w mniej widowiskowy sposób, jak właśnie podczas igrzysk olimpijskich. Ammann w szwajcarskich mediach wyznaje, że najlepszym momentem na pożegnanie się ze skocznią będzie Pekin. "Pekin to niezły cel końcowy. Prawdopodobnie też pomyślę w wieku 80 lat, że fajnie byłoby znów skakać" - powiedział 38-latek. Teraz dla czterokrotnego mistrza olimpijskiego liczą się konkretne wyzwania. Do takich należą między innymi mistrzostwa świata w lotach narciarskich i właśnie igrzyska w Pekinie w 2022 roku. To właśnie po nich skoczek najprawdopodobniej powie sobie pas. Byłyby to siódme igrzyska Ammanna. "Nic mnie nie boli, kiedy wstaję rano. Lubię skoki narciarskie i przekonanie, że znów mogę dostać się na szczyt. Jestem niezmiernie zadowolony z uznania, które otrzymuję. Nie chodzę też do sklepu i nie mówię osobie przy kasie, która pracuje tam od 20 lat, że powinna przestać. Dlaczego, więc ja powinienem?" - dodał medalista mistrzostw świata. Ammann zakończył miniony sezon z 35. miejscem w klasyfikacji generalnej. Najlepiej spisał się w Oberstdorfie, gdzie zajął 16. lokatę. Nie traci zapału do pracy i z entuzjazmem podchodzi do niemal każdego treningu. "Płonie we mnie ogień. Jeśli ktoś w to nie wierzy, powinien mnie obserwować tak, jak dzisiaj rano" - przyznał 38-latek po jednym z treningów, które wciąż sprawiają mu niezwykłą frajdę. Skoczek czuje, że nauczył się sporo zeszłej zimy, co daje mu sporo pewności siebie, aby móc znów zaskoczyć kibiców w kolejnych pucharowych konkursach.