Czasami ktoś spojrzy z niedowierzaniem, zagłębiając się w historię, że właśnie w takim miejscu dawniej stała skocznia narciarska. Prawdą jest bowiem, że często liczy się tylko to, co tu i teraz, a nie bieg wydarzeń, który doprowadził dyscyplinę do obecnych kształtów i zbudował jej popularność. Patrząc na mapę Polski z ubiegłego stulecia, skocznie narciarskie były rozsiane niemal po całym kraju. Fascynacja skokami na nartach była coraz większa. Tak samo jak chęć choć tego, aby choć na chwilę poczuć się jak ptak. W krótkiej wędrówce po mapie przyjrzymy się niektórym miejscowościom, ale i dużym miastom, w których dawniej górowały skocznie narciarskie. Skocznia w Krynicy-Zdroju Uzdrowisko w Beskidzie Sądeckim kojarzy się raczej z kuracjuszami, pijalnią wód mineralnych, a jeśli już ze sportem, to bardziej z torem saneczkowym, niż skocznią narciarską. Tymczasem w pierwszej połowie ubiegłego wieku wybudowano tam obiekt, na którym rozgrywano nawet międzynarodowe zawody. Mało osób zdaje sobie też dzisiaj sprawę z tego, że dawna Krynica była całkiem sporym ośrodkiem sportów zimowych w Polsce. Oprócz skoczni i toru saneczkowego wybudowano tam też stadion hokejowy. Skocznia w Krynicy powstała na Górze Krzyżowej w 1924 roku. W kolejnych latach przeszła przebudowę i liczyła sobie 32 metry wysokości. W tamtych czasach była to jedna z największych budowli tego typu w Europie. Obiekt przetrwał do czasu wybuchu II wojny światowej. W jego krótkiej historii rozgrywano na nim między innymi mistrzostwa Polski oraz Akademickie Mistrzostwa Świata. Krynica miała jeszcze jedną skocznię. Powstała w połowie lat trzydziestych i przetrwała czasy wojenne. Co ciekawe, chciano ją odbudować w 2014 roku z inicjatywy pasjonatów oraz mieszkańców miasta. Skocznia w Kielcach Pierścienica w Górach Świętokrzyskich to szczyt, z którego można podziwiać widoki na Kielce. Właśnie tam w latach 30. ubiegłego stulecia rozpoczęła się historia skoków narciarskich w tym mieście. Najpierw wybudowano prowizoryczny obiekt, aby w 1954 roku zastąpić go drewnianą skocznią. Rozwój dyscypliny pchnął jednak do kolejnej rozbudowy obiektu. W 1970 roku w Kielcach powstała betonowa skocznia, na której rywalizował między innymi mistrz olimpijski z Sapporo - Wojciech Fortuna. Niestety zawodnicy niedługo cieszyli się skocznią. Była używana zaledwie kilka lat. Mówiło się o błędach konstrukcyjnych, a z czasem obiekt popadał stopniowo w ruinę. Kielecka skocznia porastała gęstwinami i służyła już tylko jako punkt widokowy. Ten niestety bywał też miejscem wypadków. Ostatecznie w 2006 roku skocznia została wysadzona, pomimo pomysłów, aby przywrócić temu miejscu blask. Nagranie z tego wydarzenia wciąż jest dostępne w sieci. Skocznia w Dusznikach-Zdroju Dolnośląskie to nie tylko bardziej znana skocznia narciarska w Karpaczu. Dawniej obiekt dla miłośników tej dyscypliny istniał też w Dusznikach-Zdroju. Pierwsza skocznia na Jamrozowej polanie powstała już w latach trzydziestych. Wiadomo, że obiekt przetrwał wojnę i był używany jeszcze po 1945 roku. Wkrótce potem skocznię o punkcie konstrukcyjnym zlokalizowanym na 30. metrze zastąpiono większą budowlą. Obiekt K-50 funkcjonował aż do lat 90. W tym samym miejscu funkcjonował też tor bobslejowy oraz saneczkowy. Dzisiaj w tym miejscu znajduje się ośrodek biathlonowy. Skocznie w Gdańsku Pomorze również zapisało się na kartach historii dyscypliny. W Gdańsku przed laty funkcjonowały bowiem dwie niewielkie skocznie. Mniejsza z nich powstała w Dolinie Samborowo. 30-metrowa budowla była używana jeszcze w latach siedemdziesiątych. Jej rekord miał wynosić 34 metry i należał do Kazimierza Polusa z Wielkopolski. Druga z gdańskich skoczni mieściła się w Dolinie Radości. Była nieco większa, bowiem jej punkt konstrukcyjny mieścił się na 35. metrze. Skoczkowie rywalizowali tu podczas zawodów rangi ogólnopolskiej. Niestety z budowlą wiąże się przykra historia. W 1940 roku zginął tam bowiem niemiecki skoczek Ernst Becker-Lee. Do dzisiaj o zdarzeniu przypomina granitowy pomnik z wyrytym nazwiskiem zawodnika. Co ciekawe, to niejedyne miejsca w Trójmieście, gdzie skakano na nartach. Historia dyscypliny zajrzała też do Sopotu. Jedna skocznia wzniosła się przy Łysej Górze i funkcjonowała do końca wojny. Budowy drugiego obiektu nie ukończono. Skocznia w Białymstoku Fascynacja skokami na nartach zawędrowała także do Polski północno-wschodniej. Białostocki obiekt robił wrażenie. Wszystko przez metalową konstrukcję, która pomimo pokaźnych rozmiarów, nie umożliwiała dalekich skoków. Do jej budowy zużyto 25 ton stali. Obiekt powstał w 1957 roku i funkcjonował kilkanaście lat. Na początku lat 70. najazd został zdemontowany. Na długo pozostała wieża, która górowała nad miejskim targowiskiem. Rozebrano ją w całkiem niedawno. Skocznia w Tarnowie Współczesny Tarnów raczej nie kojarzy się ze skokami narciarskimi. A jednak! Również tam skakano, choć koniec epizodu dyscypliny w tym małopolskim mieście wiąże się raczej ze smutną historią. Skocznia powstała na Górze Świętego Marcina w 1953 roku, a projekt został zrealizowany z funduszy miasta. W dniu otwarcia padł tam rekord, który ostał się aż do końca użytkowania obiektu. Tarnowianie chętnie gromadzili się nie tylko, aby podglądać śmiałków skaczących na nartach, ale również, aby spróbować swoich sił jako amatorzy. Historia skoków w Tarnowie zakończyła się w latach 80. Wówczas miał tu miejsce tragiczny wypadek. Wtedy zapadła decyzja o rozbiórce, a późniejsze próby wskrzeszenia dyscypliny w mieście się nie powiodły. Skocznia w Warszawie To jeden z najpopularniejszych obiektów do skoków w Polsce, który nie był zlokalizowany w górach. Punk konstrukcyjny mokotowskiej skoczni wynosił 45 metrów, a sama budowla powstała w 1959 roku. W hucznym otwarciu wzięła nawet udział ówczesna reprezentacja Polski. Nie w Zakopanem, ale właśnie w stolicy zainstalowano po raz pierwszy w Polsce igelit na zeskoku. Skocznia w latach 80. przeszła modernizację i w latach kolejnych trenowali na niej nawet zawodnicy z Zakopanego. Ostatnie zawody rozegrano tam w 1989 roku. Jej oficjalny rekord wynosił 40,5 metra i należał do Antoniego Łaciaka. Skocznię rozebrano w 2011 roku. Po całkiem pokaźnej konstrukcji pozostały już tylko wspomnienia. Skocznia w Cieszynie Lata trzydzieste to zachłyśnięcie się modą na skoki również na Śląsku Cieszyńskim. Pierwsze wzmianki o chęci budowy skoczni w tym mieście datuje się jeszcze wcześniej. Wówczas realizacja projektu zakończyła się jednak fiaskiem. Skocznia powstała finalnie w 1933 roku i wtedy też rozegrano pierwsze zawody w Cieszynie. Obiekt miał mieć w założeniu przeznaczenie treningowe. Szybko dokonano przebudowy. Ta była w użytkowaniu jeszcze w czasach powojennych. Co ciekawe, rekordzistą skoczni był Leopold Tajner, który poszybował tam w 1947 roku 21,5 metra. W późniejszych latach chciano przywrócić budowli dawny blask. Ta sztuka nie powiodła się jednak, a skocznia popadła w ruinę. Aleksandra Bazułka