O sukces w niedzielnym konkursie, w gronie 50 zawodników, walczyć będą: Kubacki, Stoch, Piotr Żyła, Maciej Kot i Aleksander Zniszczoł. Od 2008 roku nie zdarzyło się, by do zawodów Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi awansowała tak mała liczba naszych skoczków. Niewiele zabrakło, a byłoby ich tylko trzech, bo Zniszczoł i Kot uplasowali się w kwalifikacjach pod koniec piątej dziesiątki. Piątkowe kwalifikacje wygrał Kubacki, a piąte miejsce zajął Stoch. W sobotniej "drużynówce" "Biało-Czerwoni" musieli zadowolić się piątym miejscem, choć Kubacki indywidualnie zajął drugą pozycję, a Stoch był szósty. To właśnie w tych dwóch skoczkach upatrywać należy szansy na polskie zwycięstwo w niedzielnych zawodach. Stoch od piątku w Zakopanem skacze dobrze, ale to wciąż Kubacki prezentuje ten niezbędny do wygrywania błysk. Podbudowany dwoma triumfami w Titisee-Neustadt zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni może być nieosiągalny dla rywali także na Wielkiej Krokwi. Czterokrotny zwycięzca konkursów Pucharu Świata dotąd nie odnosił w Zakopanem spektakularnych sukcesów indywidualnie. Co prawda przed rokiem pobił rekord skoczni, ale musiał zadowolić się 12. miejscem. Wcześniej był siódmy i ósmy. Może już czas wkroczyć na podium i odebrać utracony w sobotę rekord Wielkiej Krokwi, który teraz należy do Japończyka Yukiyi Sato (147 m)? Choć jeśli chodzi o rekord, może pozostać długo niepobity. Polakowi nie będzie dziś łatwo o zwycięstwo, bo chętnych nie brakuje. Japończyk Ryoyu Kobayashi, Austriak Stefan Kraft, czy atakujący ławą Niemcy też marzą o sukcesie pod Tatrami. Z Zakopanego Michał Białoński, Waldemar Stelmach i Aleksandra Bazułka