Interia: Cały weekend w Zakopanem miałeś udany, po żadnym ze skoków nie mogłeś powiedzieć, że był zepsuty. Jesteś w stanie utrzymać tę formę? Prezes Tajner twierdzi, że skakałeś cały czas, tylko w pierwszej części sezonu skrajnie nie sprzyjały ci warunki. Może teraz, przy sprzyjających, albo chociaż sprawiedliwych warunkach będziesz bardziej regularnie, a nie tylko incydentalnie wygrywał? Kamil Stoch, zwycięzca niedzielnego konkursu PŚ w Zakopanem: - Z prezesem nie mogę się nie zgodzić. Skoro tak powiedział, niech tak będzie! Oby! Mam nadzieję, że druga część sezonu będzie bardzo dobra. Przed nami bardzo dużo zawodów, różnych, na różnych obiektach. Jeszcze sporo może się zdarzyć. Muszę powiedzieć, że to był jeden z najtrudniejszych konkursów, w jakich miałem okazję brać udział też z emocjonalnego punktu widzenia. Wszystko dla mnie potoczyło się super, bo oddawałem tutaj najlepsze możliwe skoki, a oprócz tego mogłem czerpać mnóstwo energii z atmosfery, która unosiła się nad stadionem Wierzyłeś, że uda ci się pokonać będącego w życiowej formie Dawida?- Odkąd przestałem wierzyć i myśleć o pokonaniu Dawida Kubackiego, w końcu się to udało (śmiech). Ja to wciąż podtrzymuję i to nie jest słodzenie, ale moim zdaniem Kubacki jest w tym momencie najlepiej, najrówniej na świecie skaczącym zawodnikiem. Tym bardziej cenne to zwycięstwo i wielka jest moja radość. Wydaje mi się, że w końcu zmieniłem swoje nastawienie w szczególności przy pomocy najbliższych mi osób, a szczególnie mojej żony. Zacząłem bardziej doceniać siebie i to, w jakim miejscu się znajduję. Czy przed zawodami skoczek czuje, że jest w dobrej formie, to jego dzień i może wygrać? - Czasami tak jest, że można odczuć stan psychofizyczny, w którym człowiek jest w stanie przenieść nawet góry. Bez odpowiedniego doświadczenia i wiedzy trudno to wykorzystać, łatwo się potknąć. Czułem się dobrze dziś, ale też miałem na uwadze to, jak muszą się pilnować i być skoncentrowany.Pół żartem można stwierdzić, że skradłeś show swojej żonie Ewie-Bilan Stoch, bo dzisiejszym zwycięstwem przyćmiłeś jej sukces z wernisażem.- Nie wiem, czy sukces to odpowiednie słowo w tej artystycznej tematyce, bo tam bardziej chodzi o wyrażenie siebie. Według mnie, moja żona wyraziła siebie w najlepszy możliwy sposób i nie da się tego przyćmić. Wernisaż w pewnym sensie odciął mnie od tego, co dzieje się na co dzień. Przyznam jednak, że też byłem nim trochę podekscytowany i zestresowany. Każdy mąż życzy swojej żonie jak najlepiej. Czy po tym zwycięstwie jesteś teraz bardziej pewny swego? - Czasami różnie wszystko się układa. Wiem, że czasami my jako zawodnicy jesteśmy rozliczani nie tylko z tego, jakie osiągamy wyniki, ale także z tego, co mówimy. Później takie odpowiedzi płyną własnym torem i są różnie interpretowane. To dlatego czasami nie udzielałem takiej odpowiedzi, jak chcieliby tego dziennikarze, bo potem płyną one własnym torem. Uważam, że zdarza się, że warto powiedzieć mniej niż więcej. Niepotrzebnie próbowałem robić coś na siłę.W dwóch ostatnich konkursach też popełniałem błędy. W tym roku szczęście gdzieś mi uciekało, a w niektórych konkursach oddawałem super skoki, choć wyniki tego nie odzwierciedlały. Dzisiaj miałem okazję oddawać super skoki przy dobrych i równych warunkach. Mam nadzieję, że ta druga część sezonu będzie bardzo dobra. Przed nami jeszcze bardzo dużo trudnych i różnych konkursów. Nie zawsze w skokach wszystko zależy od nas samych - wyjaśnił Polak. Teraz przed wami konkursy Pucharu Świata w Sapporo. Jak ci się tam skacze? - Tamtejszy klimat sprawia, że jest tam niestabilnie, jeśli chodzi o pogodę. Czasami pięć razy potrafi przejść różny front i nikt nie ma na to wpływu. Nawet jeśli prognozy są dobre, w chwili wszystko może się zmienić. Z Zakopanego Michał Białoński, Waldemar Stelmach, Aleksandra Bazułka