"Trochę mnie pan zasmucił" - tak zareagował Maciej, mając szelmowski uśmiech, na nasze wrażenie, jakby skoczył z dużą rezerwą. Reprezentujący AZS Zakopane zawodnik w kwalifikacjach zajął dziewiątą lokatę.Michał Białoński, Interia: Ten skok w kwalifikacjach wyglądał tak, jakbyś wystartował na pół gazu, na luzie, byle uzyskać awans, ze sporą rezerwą. Tak było? Maciej Kot: Ojej, to źle wyglądało jak na pół gazu. Ja dałem z siebie wszystko. Trochę mnie pan zasmucił (śmiech). Odniosłem wrażenie, że masz duży zapas mocy. - A to pozytywna ocena. Dałem z siebie wszystko, chciałem skoczyć jak najlepiej i myślę, że technicznie mój skok był dosyć dobry, może nie perfekcyjny, ale dzisiaj przede wszystkim zależało mi na tym, aby zaznajomić się ze śniegiem, z lądowaniem. Chciałem zwłaszcza bezpiecznie dotrwać do końca dnia, gdyż upadków nie brakowało, ze względu na nierówny zeskok. Ważne jest to, że ze skoku na skok skakałem coraz lepiej. Skok kwalifikacyjny był całkiem niezły, ale oczywiście są jeszcze rezerwy, które widać, więc trzeba nad tym pracować. Czy zeskok był za miękki? - Wręcz przeciwnie, on jest bardzo twardy. W związku z tym, że to nie jest śnieg naturalny, tylko sztuczny, o innej konsystencji. W nocy go zmroziło, więc jest bardzo twardo, a przez to nierówno, podbija nam narty. Przez to zdarzały się upadki, więc nic dziwnego, że zależało nam przede wszystkim na bezpieczeństwie i nikt nie ryzykował jakiegoś pięknego telemarku. Zatem dzień trzeba zaliczyć do udanych, bo nikt nie upadł, wszyscy bezpiecznie zakończyli. W sobotę nasze występy będą wyglądać lepiej. Siedmiu Polaków w konkursie indywidualnym to też dobry prognostyk przed drużynówką. - Tak, myślę, że wszyscy czujemy się mocni jako drużyna. Mamy zamiar udowodnić to w sobotnim konkursie, ale też nie zamierzamy po nim wyciągać daleko idących wniosków na temat naszego przygotowania, bo to dopiero pierwsze zawody. Mamy swoje zadania do wykonania, a fakt, że prezentujemy się dobrze jako drużyna daje nam spokój, pewność siebie i poczucie, iż możemy liczyć jeden na drugiego. Prosto z Wisły Michał Białoński, Waldemar Stelmach