Tak było w sezonie 2001/02, gdy w stolicy polskich Tatr odbywały się dwa konkursy indywidualne. "Jedno z moich skojarzeń dotyczących Wielkiej Krokwi wiąże się właśnie z tymi zawodami" - przyznaje Adam Małysz na swojej oficjalnej stronie internetowej. "Byłem wtedy faworytem, a w pierwszym konkursie nie znalazłem się nawet na podium. Zająłem dopiero 7. miejsce. To było duże rozczarowanie. Dla wszystkich, bo i ja sam z siebie nie byłem zadowolony. W nocy po zawodach nie mogłem spać. Zastanawiałem się, dlaczego wyszło tak, a nie inaczej" - wspomina obecny dyrektor w Polskim Związku Narciarskim ds. skoków i kombinacji norweskiej. Pozytywny bodziec, kojący nerwy i niepokój, pojawił się za sprawą najlepszych fanów na świecie, którzy od lat tworzą unikatową atmosferę w Zakopanem. To dzięki nim miasto bywa nazywane światową stolicą skoków narciarskich. "I pamiętam jak dziś, że gdzieś o godzinie 4 nad ranem usłyszałem kibiców wołających: ‘Adam, nic się nie stało. Dzisiaj wygramy’. To jakoś tak po raz kolejny podniosło mnie na duchu, dodało mi skrzydeł. Konkurs następnego dnia rzeczywiście wygrałem. I jak nie uznawać tego wszystkiego za magię?" - stawia retoryczne pytanie "Orzeł z Wisły". Fani liczą, że w niedzielę genialną dyspozycję w konkursie drużynowym potwierdzi lider Pucharu Świata Kamil Stoch, a dzień wcześniej cała ekipa "Biało-Czerwonych", która zrobiła wielki postęp jakościowy, powalczy o zwycięstwo w konkursie drużynowym. Art