Michał Białoński, Waldemar Stelmach, eurosport.interia.pl: Czy nasza nadzieja na złoty medal w konkursie drużynowym w Pjongczang nie zmalała po wysokich lotach Norwegów i ich zwycięstwie na MŚ w Oberstdorfie? Adam Małysz, dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej w PZN-ie: - Loty są zupełnie inną dyscypliną w skokach narciarskich. Tam większą rolę odgrywa ułożenie ciała, wyjście z progu. Może nie dynamiką i odbiciem, ale samym lotem. Oni byli znani z tego, zresztą Słoweńcy też, którzy byli na drugim miejscu. Im mniejsza skocznia, tym ich szanse na pokonanie nas maleją, choć trzeba im oddać, że są groźni. Trzeba będzie walczyć, nie będzie łatwo. Pamiętajmy, że dochodzą jeszcze Niemcy, którzy w Oberstdorfie w pewnym momencie chcieli walczyć z nami o drugie miejsce, ale później się okazało, że walczymy ze sobą, ale o trzecie. W tym momencie nie da się powiedzieć, kto jest faworytem do złota w drużynie. Pjongczang jest imprezą roku, natomiast jeśli chodzi o atmosferę, to bije wszystkich Zakopane. Pewnie chciałoby się przenieść ten klimat do Pjongczang, bo w Korei kibice nie żyją skokami tak jak Polacy. - Z jednej strony tak, z drugiej nie, bo na konkursach w Wiśle, czy Zakopanem jest zawsze bardzo duże zamieszanie, a my tego nie lubimy, pragniemy tego unikać, ale cóż. Jest to zainteresowanie skokami bardzo duże i trzeba się z tego cieszyć. My jako związek bardzo się z tego cieszymy, to potwierdza, że jesteśmy sportem zimowym numer "jeden". Będziemy wszystko robić w tym kierunku, aby się skoki dalej rozwijały w Polsce. Po przebudowie Wielka Krokiew to już inny obiekt? - Zmieniła się cała: jest inny rozbieg, nowy profil, są tory lodowe. Zeskok jest też zupełnie przebudowany, jest szerszy. Można skakać ponad 140 metrów. Teoretycznie cała jest inna, ale fakt, że została cała otoczka, trybuny, powoduje, iż zawodnicy poczują brak wielkich różnic. Ale de facto ta różnica jest i to duża. Zresztą FIS narzucił coś takiego, że te skocznie są bardzo podobne jedna do drugiej, profile są porównywalne. To już nie te czasy, co dawniej, gdy każda skocznia była inna i na przykład, na Turnieju Czterech Skoczni, na jednej mogłeś wygrać, a na drugiej nie załapałeś się nawet do "30", bo była zupełnie inna skocznia. Teraz, poza Bischofshofen, gdzie jest inny profil, długi rozbieg, długi próg, na którym często zawodnicy przysypiają i spóźniają odbicie, każda skocznia jest podobna. Niewiele jest teraz trudnych skoczni, Jeśli skacze się na jednej dobrze, to łatwiej jest się przystosować na kolejne. Nie kusiło pana, żeby spróbować skoku na nowej Wielkiej Krokwi? - Chyba jako walec (śmiech). Mam już za dużo kilogramów, żeby oddać dobry skok. Gdy ktoś złapał wagę, to zawsze się śmialiśmy, żeby podczas skoku nie rozwalić na buli "cetinek", napisu ułożonego z nich. Czy po modernizacji możliwe są skoki na 150 metrów? - Myślę, że tak. Już były tu skoki ponad 140 m. Poprzednia Wielka Krokiew miała punkt konstrukcyjny HS 134 m, a teraz wynosi on 140 m, więc to jest o sześć metrów dalej. Dawniej rekord tu wynosił 140,5 metra, więc te sześć-siedem metrów poza ten HS można skoczyć. Te skocznie mają ten profil teraz bardzo wyłagodzony, na dole on się "wyciąga". Dolatuje się z niższego pułapu, ale można odlecieć dalej. Sędziowie pozwolą na tak dalekie skoki, ustawią belkę startową odpowiednio wysoko? Podczas Turnieju Czterech Skoczni było wiele kontrowersji wokół tego, trenerzy mieli pretensje o brak reakcji na zmieniające się warunki. - Bardzo dużo zależy od jury. W każdym kraju, na każdej skoczni jest inne jury, ono decyduje. Jeden delegat techniczny jest bardziej kreatywny i na więcej pozwoli, inny jest bardziej ostrożny, boi się ryzyka i hamuje dalekie skakanie. Nie wiem nawet, kto jest delegatem na Zakopane i na jak wiele pozwoli. Dzisiaj przy takich decyzjach jest łatwiej, bo można rozbieg obniżyć, za co dostaje się bonifikatę, a unika się ryzyka, że ktoś skoczy za daleko. Czy zwycięstwa Polaków w sobotę i niedzielę są możliwe? - Oczywiście, że tak. Kamil jest w bardzo dobrej formie, Dawid Kubacki tak samo, Piotrek Żyła, który jest nieobliczalny. Do tego Stefana Hula, który jest w życiowej formie. Jesteśmy u siebie, nasza publika i to wszystko niesie. Nawet jak jest tylny wiatr. A jak skoczkowie mentalnie znoszą presję wyniku? W sporcie nie ma nic na siłę. - Oni doskonale wiedzą, że to, co robią jest przede wszystkim dla nich, a to, co jest później wkoło, jest dla kibiców, dziennikarzy i innych. Oni już dawno temu uświadomili sobie, że jeśli presja jest za duża i ktoś czegoś od nich wymaga, to wtedy skakanie nie wychodzi. Ono musi iść z rozpędu, na luzie, by chłopaki czerpali radość ze skakania. Jak wygląda sprawa z psychologiem naszych skoczków? - Psycholog tak, ale zawodnik musi chcieć, musi z nim pracować i czuć taką potrzebę. Jeśli to jest narzucane przez sztab czy związek, to wtedy nie funkcjonuje. Mieliśmy to już parę razy. Jakie były największe wyzwania dla sztabu szkoleniowego? - Kluczowe pytanie brzmiało, czy utrzymamy formę do igrzysk. Całe lato trenuje się po to, aby ta forma była na najważniejszą imprezę, ale czy to wyjdzie, to trudno określić. Wszystko się robi w tym kierunku. Jeśli wyjdzie, to wspaniale, jeśli nie, to będzie szkoda, ale wszyscy mamy nadzieję, że nie będzie tej drugiej wersji. Czy będą medale w Korei? - Czy będą medale w Korei? To tak, jakbym był jakąś wróżką, wyciągnął kartę i powiedział: będą trzy, dwa medale albo żadnego. Nie da się tego powiedzieć. Chcemy, żeby były medale i wszystko będziemy robić w tym kierunku. Będziemy się cieszyć jak będą - powiedział Małysz. Skoczków czeka przed igrzyskami prawdziwy maraton... - Czasu na wytchnienie nie będzie, ale tam dwa-trzy dni na aklimatyzację całkowicie powinny wystarczyć. Teraz jest zupełnie inny system treningowy, zimą jest bardziej koordynacja wszystkiego, regeneracja. Trening jest szybki, krótki i ma tylko podtrzymać to przygotowanie, które było latem - mówił Małysz. - Byłem na igrzyskach w Japonii. Wiem, że trzeci dzień jest najgorszy. W tamtą stronę zawsze był problem. Korea jest troszkę bliżej, więc może nie będzie aż takiej straty czasowej. Miejmy nadzieję, że chłopaki dobrze przejdą aklimatyzację. Są doktorzy, ludzie za to odpowiedzialni, wiedzą doskonale, jak to przeprowadzić, żeby było dobrze - zaznaczył. Na razie przed nami Zakopane. Bardzo ważne dla nas. - Konkursy w Zakopanem zawsze miały bardzo duże znaczenie. Zakopane było i jest wyjątkowe. Skocznia jest przebudowana, bardzo nowoczesna. Każdy będzie chciał pobić rekord nowego obiektu. Ale chłopaki skakali tutaj jeszcze przed świętami, tak że wiedzą, że skocznia jest przebudowana, ale mówią, że wiele się nie zmieniła. To jest fajne, bo ta skocznia zawsze była przyjemna - podkreślił Orzeł z Wisły. - Konkurs w Zakopanem zawsze dla Polaków jest wyjątkowy, dlatego, że skaczesz u siebie, jest atmosfera i tysiące kibiców, którzy przychodzą dla ciebie. Kibice są nie tylko na obiekcie, ale także poza nim. Gdy się leci z góry, widać. Wydaje się, że jest 25 tysięcy kibiców, a jest dwa razy tyle jak nie więcej. To robi wrażenie. Na przykład dla Norwegów zawsze Oslo było wyjątkowe, dla Niemców Willingen, dla Austriaków może Innsbruck - powiedział. Z Zakopanego Michał Białoński, Waldemar Stelmach Program zawodów PŚ w Zakopanem: Piątek, 26 stycznia: 16.00 - oficjalny trening 18.00 - kwalifikacje Sobota, 27 stycznia 15.00 - seria próbna 16.00 - pierwsza seria konkursu drużynowego Niedziela, 28 stycznia 15.00 - seria próbna 16.00 - pierwsza seria konkursu indywidualnego