Michal Doleżal, obecny trener kadry skoczków, nie jest pierwszym Czechem na tym stanowisku. W latach 1994-99 reprezentacja była prowadzona przez Pavela Mikeskę, który podzielił się swoimi przemyśleniami na temat wyboru swojego rodaka. - Powiem tak, Horngacher jest na pewno świetnym trenerem, ale dużo ważnej, czarnej i mało zauważalnej roboty za jego kadencji wykonywał Dolezal. Mam takie odczucie, że 70 procent pracy spoczywało na barkach Michala - stwierdził w bardzo długiej i szczerej rozmowie z portalem Skijumping.pl. Dziś blisko 80-letni Mikeska nie pracuje już aktywnie jako trener, ale z uwagą śledzi to, co dzieje się na skoczniach. Redaktorowi Adrianowi Dworakowskiemu udało się namówić się Mikeskę na kilka szczerych wyzwań. Czeski szkoleniowiec wyznał, że ma żal m.in. do Apoloniusza Tajnera. - Swego czasu mocno dotknęły mnie słowa Apoloniusza Tajnera, że sukcesy Małysza za Mikeski były kwestią Małyszowego talentu, a za Tajnera jego trenerskiej pracy - powiedział 79-letni były szkoleniowiec. Co więcej, Czech stwierdził też, że po zakończeniu współpracy z Małyszem, obecny dyrektor polskiej reprezentacji nie zawsze był wobec niego w porządku. - Kontaktu nie mam praktycznie żadnego. (...) Adam opowiedział na mój temat sporo rzeczy, które mijały się z prawdą, a wiadomo, że Adamowi w Polsce każdy uwierzy. Generalnie z Małyszem było tak, że kiedy mu szło, współpraca układała się świetnie. Kiedy mu nie szło, był sfrustrowany. Za bardzo myślał o wynikach, o nagrodach, o pieniądzach. Do tego doszły zmiany w jego życiu prywatnym. - Pamiętam, że za moimi plecami trenował w Wiśle ze Szturcem, a mi pokazał zwolnienie lekarskie. Cóż, poznałem Adama i od tej dobrej strony i od tej trochę gorszej - dodał Mikeska.