Wielu z nich był rozgoryczonych, gdyż po raz pierwszy wybrali się zawody w tej dyscyplinie sportu. "Obecnie jestem na kontrakcie w Essen. To całkiem niedaleko, więc nie mogłem sobie odmówić przyjazdu. Jestem debiutantem, jeśli chodzi o skoki i tym bardziej mi szkoda, że zawody nie doszły do skutku" - powiedział mieszkający na stałe w Głogowie Wojciech. Jak dodał, gdy tylko ma okazję, stara się dopingować polskich sportowców. "W 2009 roku byłem już m.in. w Libercu, gdzie trzymałem kciuki za Justynę Kowalczyk w mistrzostwach świata" - poinformował. Stojąc przez kilka godzin na mrozie kibice udowodnili, że są prawdziwymi miłośnikami skoków. "Mówi się "jak kocha, to poczeka". My kochamy sport, więc czekaliśmy, szkoda tylko, że na próżno" - zaznaczył mieszkający na co dzień w Wuppertalu Krzysztof. Zobaczyć w akcji podopiecznych trenera Łukasza Kruczka chcieli nie tylko Polacy mieszkający na co dzień w Niemczech, ale m.in. kibice z Ropczyc. W tłumie wyróżniał się reprezentujący miejscową parafię ksiądz, który sutannę nałożył na ciepłą kurtkę. "Przyszedłem tu jako kibic i nikt nie podchodził po poradę w sprawach duchowych" - zaznaczył z uśmiechem. Ujemna temperatura nie przeszkadzała didżejowi, który nie miał problemu z rozruszaniem marznącej widowni oraz sprzedawcom ciepłych przekąsek.