Najpierw organizatorzy w Willingen mieli kłopoty ze śniegiem. Ten problem udało się rozwiązać. Jednak silny wiatr storpedował zaplanowane na trzy dni zawody. Z tego powodu przerwano piątkowe treningi, a kwalifikacje przesunięto na dzień później. W sobotę warunki atmosferyczne były na tyle dobre, że kwalifikacje i konkurs potoczyły się w miarę sprawnie. Bohaterem gospodarzy został Stephan Leyhe, który po raz pierwszy w karierze wygrał zawody PŚ i to u siebie w domu. Najlepszy z Polaków Kamil Stoch zajął trzecie miejsce. Mistrz z Zębu prowadził po pierwszej serii, ale nie udało mu się utrzymać znakomitej lokaty.W sobotę wieczorem organizatorzy poinformowali, że niedzielny konkurs się nie odbędzie. Powodem takiej decyzji były prognozy pogody, które ostrzegały przed silnym wiatrem. "Władze gminy Willingen nie wyrażą zgody na otwarcie obiektu w niedzielę. Jesteśmy w pełni świadomi odpowiedzialności za tę decyzję. Podjęliśmy ją na podstawie informacji przekazanych przez Niemiecki Serwis Pogodowy" - poinformował w komunikacie burmistrz Willingen Thomas Trachten. "Bezpieczeństwo zawodników, trenerów i kibiców jest najważniejsze" - dodał.A jak decyzję o odwołaniu niedzielnego konkursu skomentował Kamil Stoch? "Mieliśmy pewne doniesienia, że w niedzielę ma być źle, ale dla nas zawodników nie ma znaczenia, jakie są prognozy. My i tak musimy być gotowi. Nawet gdyby miało urywać głowy, a decyzja byłaby taka, że zawody odbędą się zgodnie z planem, musielibyśmy się rozgrzać i być gotowi" - stwierdził trzykrotny mistrz olimpijski."Wolna niedziela. Nie pogardzę" - dodał z uśmiechem mistrz z Zębu.Kolejne zawody PŚ odbędą się w austriackim Bad Mitterndorf na mamuciej skoczni Kulm. "Teraz będzie to, co tygryski lubią najbardziej. Mam nadzieję, że Kulm będzie przyjazne. Nic nie obiecuję, sam też się na nic nie nastawiam. Po prostu zrobię, co umiem i zobaczymy jak to będzie" - podkreślił Stoch. Na następnej stronie klasyfikacje Pucharu Świata i Pucharu Narodów