Pierwszy konkurs na skoczni narciarskiej w Lahti padł łupem Stefana Krafta. To właśnie Austriak jest typem numer jeden zdaniem Adama Małysza do sięgnięcia po Kryształową Kulę w tym sezonie. W piątkowych zawodach polscy kibice mogli dopingować w finale tylko Dawida Kubackiego i Kamila Stocha. Reszta reprezentantów Polski: Klemens Murańska, Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny i przede wszystkim Piotr Żyła nie weszła do finałowej trzydziestki, a Paweł Wąsek nie zdołała się zakwalifikować nawet do konkursowej "50". Niepokojąca niestabilność formy u "Biało-Czerwonych" martwi nie tylko fanów skoków na nartach. "Niestety, z powodu błędu na progu w skoku finałowym, nie utrzymał znakomitego drugiego miejsca zajmowanego po pierwszej części zawodów. Ostatecznie zajął szóste miejsce. Tuż przed nim znalazł się Kamil Stoch. Niestety, żadnemu z pozostałych reprezentantów Polski nie udało się awansować do drugiej serii. I nie można tłumaczyć ich warunkami, po prostu zaprezentowali się słabo. Nie jest to dobra wiadomość przed jutrzejszym konkursem drużynowym" - napisał Małysz na swojej stronie na Facebooku. Według dyrektora sportowego sytuacja może obrócić się na naszą korzyść bardzo szybko, bo właśnie zmiennością charakteryzują się skoki narciarskie. Małysz nie traci zatem wiary w podopiecznych Michala Doleżala tuż przed ostatnim lutowym konkursem. "Nie ma co się też załamywać i tracić nadziei - w skokach wiele może się przez jedną noc zmienić" - dodał były skoczek narciarski. W sobotnich zawodach drużynowych Polacy wystąpią w sprawdzonym już składzie: Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła oraz Jakub Wolny. Początek pierwszej serii zaplanowano na godzinę 16. AB