Od początku tego sezonu 31-letni skoczek, za którym poważne perturbacje w życiu prywatnym, wreszcie zaczął skakać na miarę oczekiwań i niewątpliwych predyspozycji. Stabilizacja formy od razu dała fantastyczny efekt, bo Żyła w pierwszych konkursach "zwolnił" Kamila Stocha z obciążającej roli jedynego lidera reprezentacji. Nie może być dziełem przypadku, że nasz skoczek po dziewięciu konkursach indywidualnych jest wiceliderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Nieco słabiej radzi sobie na półmetku Turnieju Czterech Skoczni, choć 8. miejsce ujmy mu nie przynosi. W rozmowie z Interią Adam Małysz tłumaczył, że oczekiwany efekt przyniosła systematyczna praca ze strony trenera Stefana Horngachera, która pozwoliła wyeliminować słynne "garbiki" i "fajeczki" podczas skoków. Później okazało się, że Żyła właściwie nie miał wyboru, bo chcąc pozostać członkiem kadry A, musiał zaakceptować warunki trenera Horngachera, o czym w wywiadzie dla Interii powiedział prezes Apoloniusz Tajner. - Trener w pierwszej rozmowie powiedział mu tak: Piotrek, jeżeli chcesz być w tej kadrze, musisz to zmienić i teraz złożyć mi deklarację, bo z tym, co robisz, ja nie widzę cię w reprezentacji. Postawił Piotrkowi ultimatum i dał mu trzy minuty na odpowiedź. Piotrek odrzekł: dobrze, podporządkuję się. I w tym momencie zaczął zmieniać to wszystko, co przekładało się na jakość skoków - ujawnił sternik Polskiego Związku Narciarskiego. Efekty pracy, nie tylko nad techniką, ale także nad psychiką, doskonale widać podczas trwającego TCS. Dzisiaj dziennikarze wreszcie mogli odtrąbić, że popularny "Wewiór" przystał na wywiad. - Prawda jest taka, że od pewnego czasu jestem tak skoncentrowany, że przez kilkanaście minut po zawodach trudno mi cokolwiek powiedzieć. Dlatego, gdybym nawet się zatrzymał do rozmowy, to pewnie bym się nie odezwał. To wszystko przez to, że jeszcze długo pozostaję w swoim świecie - wytłumaczył Żyła, cytowany przez "Przegląd Sportowy", dodając że na razie nie chciałby zdradzać metody wprawiania się w taki stan, nazywając ją "ściśle tajną". Zapytany, czy w większym stopniu panuje nad takim stanem emocjonalnym niż miało to miejsce podczas MŚ w Lahti, gdy przed kamerami sprawiał wrażenie oszołomionego i nieobecnego duchem, odparł: - Trudno powiedzieć. Czasem jest trudniej, a czasem łatwiej. Bywa też tak, że po pewnym czasie po konkursie chce mi się płakać - dodał 31-latek. Art