Dwójkę do świata skoków narciarskich "wciągnął" Adam Małysz i związana z nim, gigantyczna fala rosnącej popularności tego sportu w Polsce. Z czasem oglądanie tego sportu przestało im wystarczać i nagle - choć sami nie są w stanie powiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach - ich zainteresowanie przeniosło się na zwiedzanie obiektów na całym świecie. Na koncie mają między innymi wyprawę do Stanów Zjednoczonych na skocznię Copper Peak w Ironwood - nazywaną niekiedy "małym mamutem", obecnie nieużywaną. Z wizyty na niej powstał nawet specjalny film dokumentalny "Skoczniołazy. Pierwszy tysiąc", który obejrzeć można w serwisie YouTube. Łącznie odwiedzili ponad dwa tysiące skoczni. Skocznia na Hali Kondratowej odnaleziona Jaki był dla nich 2021 rok? Jak nietrudno się domyślić, z powodu pandemii pojawiły się problemy z kolejnymi wyjazdami. - W miarę możliwości staraliśmy się działać na tyle, na ile się dało. Dlatego w pierwszej części 2021 roku skupiliśmy się na Polsce, zrobiliśmy kilka wypraw w różne regiony kraju i dokonaliśmy wiele istotnych z naszego punktu widzenia odkryć - opisują. Jakie to odkrycia? W kwietniu udało im się ustalić położenie istniejącej przed laty skoczni na Hali Kondratowej w Tatrach. Obiekt ten powstał w 1930 roku i położony był na wysokości ponad 1600 metrów nad poziomem morza. - W latach trzydziestych odbywały się tam nawet Mistrzostwa Polski w skokach narciarskich, podczas których skakano blisko 60 metrów. To obiekt wysokogórski, na którym można było skakać w kwietniu i maju, a zdarzyło się też, że i w okolicach wakacji. To taka polska perełka - relacjonują, wyraźnie podekscytowani. Na tym jednak wyprawy się nie skończyły, bo za cel w drugiej części 2021 roku grupa obrała sobie między innymi Skandynawię. - W drugiej połowie roku ruszyliśmy już poza granicę Polski i na początek odwiedziliśmy Szwecję i interesujące nas tam miejsca wraz z Falun, następnie realizowaliśmy wyprawy do Niemiec, Czech, Norwegii i na Ukrainę - zdradzają. Szczególnie owocna okazała się ta ostatnia, w trakcie której mieli okazję poznać dokładnie kondycję ukraińskich skoków, a także trafili na - jak opisują - niezwykle imponujące, nieczynne już obiekty w miejscowości Tysovets. - Robią piorunujące wrażenie swoją wielkością i budzą respekt - mówią. Jedną z ciekawszych skoczni na świecie, o której ze "Skoczniołazami" rozmawialiśmy również przed rokiem jest ta na Słowacji, w Kralikach. To obiekt rozmiarami porównywalny do tego w niemieckim Willingen, a jego rekord wynosi... 151,5 metra. Pozostaje jednak nieużywana i niszczeje, choć pojawiały się plany jej modernizacji i jednocześnie - reaktywacji. Czy w tym temacie coś się zmieniło? Jak się okazuje, sprawy przybraly pewien obrót, choć miłośnicy długich lotów uzbroić muszą się w cierpliwość. Zapomniane skocznie narciarskie w Europie - W Kralikach trwa właśnie reaktywacja skoczni, ale treningowych dla dzieci. Na sezon zimowy przygotowana została skocznia K20 i obok jedna mniejsza, wykonano też część prac przy reaktywacji większej - K40, ale ona będzie gotowa prawdopodobnie dopiero na kolejny sezon zimowy. Jeśli chodzi o dużą skocznię, na której skakano kiedyś ponad 150 metrów, to teren został oczyszczony z bujnej roślinności, natomiast jej dalsze losy uzależnione są od wielu różnych czynników. Przede wszystkim - na razie i tak na Słowacji nie ma zawodników, którzy mogliby na niej skakać, istnieje spora grupa uprawiających skoki, ale są to dopiero młodzi adepci i jeszcze minie kilka lat, zanim będą gotowi by skakać na tego typu obiektach. Także reaktywacja tego obiektu, to dopiero melodia przyszłości - usłyszeliśmy. Wciąż zagadką pozostaje również los innej, o wiele lepiej znanej polskim fanom skoczni - mamuciego obiektu w Harrahovie. Czeski gigant od dłuższego czasu niszczeje i choć pojawiają się w mediach doniesienia o możliwej modernizacji, sytuacja wciąż nie rysuje się w różowych barwach. Dobrych wieści nie przekazali też nasi rozmówcy. - Temat póki co stanął w miejscu - mówią. - Wiele mówiło się, że czeski rząd zaangażuje się w ten projekt, ale wygląda na to, że skończyło się na obietnicach, przynajmniej na razie. Projekt przebudowy wykonała polska firma z Bydgoszczy, ale póki nie zostaną uzbierane środki finansowe projekt nie ruszy - dodają szczerze.