"Dzisiejsze skoki narciarskie stały się konkurencją, w której liczą się najmniejsze szczegóły, a sukcesy polegają na dużej wiedzy dotyczącej grawitacji, balistyki, oporu powierza i aerodynamiki. Dlatego, szukając sposobu na podniesienie naszego poziomu, zdecydowaliśmy się zwrócić o pomoc do przemysłu zbrojeniowego" - powiedział kierownik reprezentacji Norwegii Clas Brede Brathen. NSF rozpoczął w 2010 roku współpracę z norweską fabryką amunicji i pocisków rakietowych Nammo i skoczkowie regularnie trenują w tunelu aerodynamicznym, a każda próba jest analizowany przez naukowców przy pomocy zaawansowanych programów komputerowych. "W tej dyscyplinie można być najlepszym na wyjściu z progu, lecz później liczy się faza lotu i każdy metr uzyskany dzięki badaniom naukowym jest na wagę złota. W Nammo każdy lot skoczka badany jest w identyczny sposób jak lot pocisku" - wyjaśnił Brathen. Podkreślił, że drużynowe mistrzostwo świata w lotach narciarski w styczniu w Kulm nie było przypadkowe lecz rezultatem współpracy ze specjalistami przemysłu zbrojeniowego. "To nie był łut szczęścia, brak formy rywali czy fakt, że mamy bardzo dobrego trenera w osobie Alexandra Stoeckla, tylko wynik konsekwentnej pracy i wypracowania nowego modelu dla norweskich skoków narciarskich. Te pieniądze nie zostały wyrzucone w błoto, a przykładem jest drużyna mistrzów świata, której średnia wieku wynosi zaledwie 22 lata" - podkreślił Brathen. Od początku obecnego sezonu NSF współpracuje też z instytutem medycyny lotniczej w Oslo i skoczkowie będą korzystać z programu szkolenia pilotów F-16. "To nie jest nowa sprawa. Przecież aktualny mistrz świata w lotach narciarskich Peter Prevc, który lata jak samolot, już od jakiegoś czasu współpracuje z siłami powietrznymi Słowenii i to on nas zainspirował" - przyznał Brathen. Zbigniew Kuczyński