W kalendarzu mamy już jesień, ale w skokach narciarskich w ciąż trwa Letnia Grand Prix. W sobotnim konkursie zwyciężył Karl Geiger, a na drugim stopniu podium stanął Piotr Żyła. Pozostali "Biało-Czerwoni" zakończyli rywalizację w czołowej dziesiątce. Wszyscy, pomijając Kamila Stocha, który ostatecznie uplasował się na 12. miejscu. - Mam trudności w dojeździe do progu. Jest to spowodowane tym, że nie mogę znaleźć takiej dobrej pozycji najazdowej, w której prędkości byłyby lepsze i odbicie byłoby takie, jak trzeba. Problem z prędkościami mam od dziesięciu lat, ale na tej skoczni wybitnie nie mogę znaleźć dobrego czucia w pozycji najazdowej, chociaż ten ostatni skok był z energią i technicznie dobry. A prędkości? Ten typ tak ma - powiedział Kamil Stoch w rozmowie z TVP Sport. Reprezentacja Polski stale przygotowuje się do sezonu zimowego, a letnie starty mają być okresem, podczas którego razem ze sztabem trenerskim należy szukać rozwiązań ewentualnych problemów. - Prędkości to nie jest głęboki problem. Ten ostatni skok w moim odczuciu był dobry. Może nie był wybitnie dobry, bo wiadomo, że tutaj nie skakałem po wygraną, ale teraz chodzi właśnie o to, żeby oddawać takie dobre skoki, a na trudniejsze sytuacje szukać rozwiązania i szybko je wdrażać. Skok w piątkowym treningu był technicznie lepszy, a później nie wiem do końca dlaczego dobre czucie zniknęło i nie mogłem już takiego dobrego skoku oddać - tłumaczył Stoch. Trzykrotny złoty medalista olimpijski zwrócił też uwagę na różnice w torach najazdowych różnych producentów. - Jest duża różnica w torach najazdowych. Te, które zostały założone w Rasnovie są dużo wyższe i nawet można powiedzieć, że but już jest w tych torach. W torach Petera Riedla, są w nich już same narty. Nie wychodzą powyżej wiązań - powiedział Polak po sobotnim konkursie indywidualnym. Letnia Grand Prix to też czas na testowanie nowych rozwiązań. Tym razem przyszedł czas na kontrolę sędziowską. - Jest trochę inaczej, bo już w Courchevel była zmieniona kontrola na górze, czyli my w pełnym ekwipunku ubrani tak, jak już mamy być ubrani do skoku ubieraliśmy się zaraz przed kontrolą. Wcześniej ubieraliśmy się zaraz przed kontrolą, a teraz trzeba się ubierać tak z dziesięć schodów wyżej i zejść nie dotykając kombinezonów. Jest trochę inaczej, ale dla nas to jest normalne - mówił zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w minionym sezonie. Uwagę Stocha zwrócili również kibice. W Rumunii skoki narciarskie nie są popularną dyscypliną, ale mimo to na trybunach nie brakowało widzów chętnych zdobycia autografów. - Jest tutaj bardzo dużo kibiców, każdy wie co to są skoki, każdy już miał kartkę na autograf przygotowaną, także jestem w szoku, jak skoki są tu popularne. To miła sytuacja, że w takim kraju, jak Rumunia skoki są jednak znane - podsumował rozmowę Kamil Stoch.