Polscy skoczkowie w składzie z Kamilem Stochem wywalczyli w sobotę drugie miejsce w konkursie drużynowym w Zakopanem. Reprezentant Polski w pierwszej serii skoczył na odległość 131 metrów, a w drugiej próbie wylądował na 137. metrze. - Trzeba być zadowolonym, bo każde miejsce na podium jest dla nas nagrodą za ciężką pracę wykonaną zarówno na treningach, jak i na zawodach. Wiedzieliśmy też, że pierwsza seria nie wyglądała tak, jak mogła wyglądać. Każdy z nas, może poza Dawidem mógł skoczyć trochę lepiej. Nie musieliśmy nawet mówić tego głośno, bo każdy z nas to czuł. W drugiej serii staraliśmy się robić to, co potrafimy najlepiej - mówił po konkursie drużynowym Kamil Stoch. O ile podczas piątkowych kwalifikacji zawodnikom doskwierał silnie padający deszcz, o tyle w sobotę aura była nieco łaskawsza. Pomimo to, do sprzyjających warunków wietrznych nie wszyscy mieli dzisiaj szczęście. - Nie mogę narzekać na warunki. W tym wszystkim też trzeba mieć trochę szczęścia. Dzisiaj nie było nie wiadomo jakich anomalii. Nie wiało raz z przodu, raz z boku, raz z tyłu. Raczej były to jakieś drobne ruchy powietrza, trochę bardziej i trochę mniej z przodu i to wystarczyło - skomentował skoczek z Zębu. Kamil Stoch nie ma obaw co do swojej aktualnej dyspozycji. Do zimy w spokoju przygotowuje się pod czujnym okiem Michala Doleżala. - Na tę chwilę moja forma jest stabilna, ale wiem, że czeka mnie jeszcze dużo pracy, aby te skoki były stabilniejsze i coraz lepsze. Będę powoli pracował, bo wiem, że są jeszcze rezerwy - powiedział polski skoczek. Pod Wielką Krokwią znów dopisali kibice. Najbardziej utytułowany członek naszej kadry przyznał, że to dla kibiców warto się starać. Motywacji dodaje też, fakt rywalizowania na swojej skoczni. - Wiadomo, że letnie konkursy nie są jakieś bardzo prestiżowe i my również zdajemy sobie z tego sprawę. Zimą już nikt nie będzie o tym pamiętał, ale przed własną publicznością i na swojej skoczni chce się skakać jak najlepiej - zakończył rozmowę Kamil Stoch. Z Zakopanego Aleksandra Bazułka